Wzięło mnie na wspominanie i z ciekawości tu weszłam.
Nie sądziłam, że "epilog" został opublikowany rok temu...
Dziwnie szybko minęło. Wtedy życzyłam Wam dobrego 2015, mam nadzieję, że chociaż dla Was był dobry. Dla mnie był jednym z najgorszych. Chociaż, może nie do końca?
Tym razem chciałabym życzyć Wam dobrego 2016, aby był lepszy od poprzednich lat.
Naprawdę myślałam, że wrócę tu z czymś nowym. Niestety moje plany zostały pokrzyżowane, ponieważ jedno z moich ulubionych i naprawdę dobrych opowiadań zostało bezpowrotnie utracone.
Nie wiem jak, nie wiem dlaczego.
Widocznie nigdy nie miało ujrzeć światła dziennego i pozostać tylko w mojej głowie, więc nie próbowałam tego odtwarzać. Jestem pewna, że to nie byłoby to samo. Trudno.
niedziela, 14 lutego 2016
wtorek, 6 stycznia 2015
to epilog czy nie do konca(?) +
Cześć! Nie byłam pewna czy dodam kiedyś epilog, kolejny rozdział, cokolwiek;;; Ale kiedyś jak widać napisałam jakiś epilog chyba z myślą, że dokończę opowiadanie. Nie ważne, epilog ma rok, a może trochę mniej i wiem, że pozostawia wiele do życzenia i inne takie. Właściwie to całe to opowiadanie jest słabe, więc nie umiem go kontynuować, przepraszam.
Od: Jordan
Od: Jordan
Oliver nie odbiera, zamknął się w swoim domu. Jedź do niego.
Przecież nie jest już dzieckiem, prawda? Miał tyle dziewczyn, przeżył tyle rozstań. Dlaczego miałby nie przeżyć tego?
Od: Oliver
Kayla, przepraszam. Wybacz mi, wybacz mi wszystko. Nie potrafię już tak żyć. Do zobaczenia...tam.
"Tam"? Moje myśli krążyły ku jednemu...
Muszę. Tam. Jechać.
Wybiegłam z imprezy i złapałam taksówkę.
-Szybciej, szybciej.
-Spokojnie panienko.
Do teraz nie mogę w to uwierzyć... Powinnam mu wybaczyć.
Wbiegłam do jego domu-jednak zapasowe klucze się przydały i usłyszałam jak śpiewa. Śpiewał "wstaw tytuł piosenki"... Wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili. I te dobre, i te złe. Ale już było za późno...
Leżał z zakrwawioną ręką, tabletkami porozsypywanymi po podłodze i butelką wódki w ręce, na zimnych kafelkach w łazience. Zaczynał majaczyć...
-Oliver! Co-co... co ty robisz?- zaczęłam rozpaczliwie szlochać.
-To dla Ciebie, chciałaś abym był szczęśliwy...
Wtedy dostrzegłam łzę na jego policzku. Zadzwoniłam po pogotowie, miałam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno.
-Sam mówiłeś, że to nie jest rozwiązanie... To ucieczka.
-Chcę uciec.
-Ty tchórzu! To dzięki Tobie zaczęłam żyć normalnie, dzięki Tobie przestałam się okaleczać, byłam szczęśliwa. Nawet zanim Cię poznałam. Byłeś dla mnie wszystkim, rozumiesz?
-Byłem...-chłopak zaczął zamykać oczy.
-Nie zamykaj oczu, Oliver mów do mnie, błagam. Nie chcesz poznać naszego dziecka? Nie chcesz nauczyć go życia, pokazać mu cały ten piękny świat?
-Jakiego dziecka...-odpływał.
-Jestem w ciąży, będziesz ojcem... Nie możesz nas zostawić.
Wtedy widziałam go po raz ostatni.
________________________________________________________
Miałam jeszcze jakiś bonus o Holly(ich córeczce, ale przed chwilą go usunęłam, wybaczcie). Chciałabym Wam podziękować za to, że czytaliście i komentowaliście. Naprawdę... wow. Trochę tego nie rozumiem, bo z perspektywy czasu to opowiadanie jest jednym z najsłabszych, które napisałam.
To nie jest też tak, że rozstałam się z pisaniem lub przez te miesiące kiedy mnie tu nie było nie napisałam kompletnie nic. Owszem, były dni, tygodnie, miesiące kiedy nie napisałam nic. Żadnego opowiadania, ficzka czy idk czego tam jeszcze, ale pisałam dużo. Myślę, że nie umiałam i nadal nie umiem napisać tego tak jak chciałabym Wam to przedstawić, więc po prostu rezygnuję. Być może wrócę z innym opowiadaniem, ale nie jestem pewna. Chyba nie chcę tego pokazywać ludziom, sama nie wiem.
Nie mam pojęcia co tu napisać, a chciałabym Wam przekazać jeszcze dużo, no nic. Dziękuję wszystkim! Mam nadzieję, że rok 2015 będzie lepszy dla nas wszystkich.
Przecież nie jest już dzieckiem, prawda? Miał tyle dziewczyn, przeżył tyle rozstań. Dlaczego miałby nie przeżyć tego?
Od: Oliver
Kayla, przepraszam. Wybacz mi, wybacz mi wszystko. Nie potrafię już tak żyć. Do zobaczenia...tam.
"Tam"? Moje myśli krążyły ku jednemu...
Muszę. Tam. Jechać.
Wybiegłam z imprezy i złapałam taksówkę.
-Szybciej, szybciej.
-Spokojnie panienko.
Do teraz nie mogę w to uwierzyć... Powinnam mu wybaczyć.
Wbiegłam do jego domu-jednak zapasowe klucze się przydały i usłyszałam jak śpiewa. Śpiewał "wstaw tytuł piosenki"... Wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili. I te dobre, i te złe. Ale już było za późno...
Leżał z zakrwawioną ręką, tabletkami porozsypywanymi po podłodze i butelką wódki w ręce, na zimnych kafelkach w łazience. Zaczynał majaczyć...
-Oliver! Co-co... co ty robisz?- zaczęłam rozpaczliwie szlochać.
-To dla Ciebie, chciałaś abym był szczęśliwy...
Wtedy dostrzegłam łzę na jego policzku. Zadzwoniłam po pogotowie, miałam nadzieję, że jeszcze nie jest za późno.
-Sam mówiłeś, że to nie jest rozwiązanie... To ucieczka.
-Chcę uciec.
-Ty tchórzu! To dzięki Tobie zaczęłam żyć normalnie, dzięki Tobie przestałam się okaleczać, byłam szczęśliwa. Nawet zanim Cię poznałam. Byłeś dla mnie wszystkim, rozumiesz?
-Byłem...-chłopak zaczął zamykać oczy.
-Nie zamykaj oczu, Oliver mów do mnie, błagam. Nie chcesz poznać naszego dziecka? Nie chcesz nauczyć go życia, pokazać mu cały ten piękny świat?
-Jakiego dziecka...-odpływał.
-Jestem w ciąży, będziesz ojcem... Nie możesz nas zostawić.
Wtedy widziałam go po raz ostatni.
________________________________________________________
Miałam jeszcze jakiś bonus o Holly(ich córeczce, ale przed chwilą go usunęłam, wybaczcie). Chciałabym Wam podziękować za to, że czytaliście i komentowaliście. Naprawdę... wow. Trochę tego nie rozumiem, bo z perspektywy czasu to opowiadanie jest jednym z najsłabszych, które napisałam.
To nie jest też tak, że rozstałam się z pisaniem lub przez te miesiące kiedy mnie tu nie było nie napisałam kompletnie nic. Owszem, były dni, tygodnie, miesiące kiedy nie napisałam nic. Żadnego opowiadania, ficzka czy idk czego tam jeszcze, ale pisałam dużo. Myślę, że nie umiałam i nadal nie umiem napisać tego tak jak chciałabym Wam to przedstawić, więc po prostu rezygnuję. Być może wrócę z innym opowiadaniem, ale nie jestem pewna. Chyba nie chcę tego pokazywać ludziom, sama nie wiem.
Nie mam pojęcia co tu napisać, a chciałabym Wam przekazać jeszcze dużo, no nic. Dziękuję wszystkim! Mam nadzieję, że rok 2015 będzie lepszy dla nas wszystkich.
poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Rozdział 13
*Oczami Kayli*
Obudziłam się w tourbusie, stwierdzając, że to chyba jakaś magia. Teleportacja?
Okropnie bolała mnie głowa, brzuch i ręce, które były zabandażowane. Po chwili zauważyłam, że Oliver siedzi obok mnie, nie wiadomo po co i dlaczego. Mimo zmieszania nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.
Myślałam, że to sen, ale był zbyt realistyczny. Mogłam robić co chciałam, kontrolować to, więc go dotknęłam.
To zdecydowanie nie sen.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, poza no wiesz-spojrzałam na moje zabandażowane ręce-I poza moją psychiką.
Znów byliśmy obok siebie, nierozłączni. Do czasu.
Leżałam w łóżku cały dzień, a Oliver przynosił mi jedzenie i siedział obok mnie. Nie byłam już taka samotna, wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku.
-Jesteś głupia- Jordan ni stąd, ni zowąd pojawił się w pokoju, przerywając ciszę.
-Zamknij się- wytknęłam język- Przepraszam was. Zacznijmy od nowa.
Czułam, że właśnie tego chciałam. Miałam nadzieję, że uda nam się wszystko poukładać i będziemy szczęśliwi na tyle, na ile możemy być.
Codziennie po przebudzeniu i przed zaśnięciem myślę o tamtym dniu. To miał być tylko koncert. Nie spodziewałam się, że wygram możliwość wyjazdu w trasę z moim ulubionym zespołem. Stwierdziłam, że raz się żyje i wzięłam ze sobą przyjaciółkę. Myślę, że to nas zniszczyło. Gdybym jej ze sobą nie zabrała pewnie miałabym do kogo wracać. Mimo tego niczego nie żałowałam. Mogłam spędzać czas z ludźmi, których uwielbiałam. Przyjaźniłam się z nimi. Zrobiłam z siebie także totalną kretynkę i prawie rozwaliłam zespół. Wiele dziewczyn mnie nienawidziło, ale to mnie napędzało. Właściwie to już nie byłam smutna, bo wiedziałam, że to zazdrość. O tak, zdecydowanie powinny mi zazdrościć.
-Jesteś mój- objęłam Olivera.
Nie widziałam jego twarzy, lecz byłam pewna, że się uśmiechnął.
Już wtedy wiedziałam, że to nie byle jakie uczucia. Po wszystkich okropnościach jakie zrobiłam oni dalej mnie lubili.
-Chodźmy coś zjeść!- krzyknął Nicholls, wpadając na Olivera- Niedaleko jest mała knajpka.
Wszyscy uznaliśmy, że to nie głupi pomysł, więc jak najszybciej doprowadziliśmy się do porządku i poszliśmy się najeść.
-Wow- powiedzieliśmy z Oliverem w tym samym czasie, na co chłopak zaśmiał się i pocałował mnie w nos.
-To nie taka byle knajpka- powiedziałam, uśmiechając się od ucha do ucha.
-Hm, ma w sobie trochę z lat 90- mruknął Matt- Wiedziałem, że wam się spodoba!
Jakie "ma w sobie trochę z lat 90"- pomyślałam. Jeszcze nigdy nie byłam w tak klimatycznej knajpce. Wystarczyło przekroczyć próg. To coś jak podróż w czasie- dwa kroki i cofasz się o jakieś 20 lat.
-Co chcesz?- Lee wyrwał mnie z zamyślenia.
-Oh, niech będzie jakieś piwo- uśmiechnęłam się- A teraz przepraszam na sekundkę- wstałam z zamiarem pójścia do toalety.
-Chcesz sprawdzić czy kible są równie "magiczne"?- zaśmiał się Nicholls.
-Coś w tym rodzaju.
Faktycznie były równie "magiczne" jak reszta lokalu, a do tego czyste i pachnące. Z głośników wydobywały się odgłosy natury, które były niesamowicie irytujące. Powinny być odprężające, prawda?
Myjąc ręce, zdałam sobie sprawę z czyjejś obecności . Spojrzałam na lustro. Dwie całkiem ładne dziewczyny stały za mną.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Ty pytasz się czy coś się stało?- warknęła niższa- Głupia suka.
-Uhm, już rozumiem. Wyglądałyście na miłe- poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się do nich z wyższością.
Właśnie zamierzałam wyjść, kiedy jedna z nich podstawiła mi nogę przez co prawie się przewróciłam, a druga zastawiła drzwi.
-Co jest z wami nie tak? Okej, kochacie BMTH, ale nic nie poradzę na to, że mam większe szczęście od was.
-Zamknij się! Pytasz co jest nie tak z NAMI, ale to my powinnyśmy spytać co jest nie tak z TOBĄ. Myślisz, że nie wiemy co robiłaś?
-Odczep się od nich i wracaj skąd przyszłaś!- krzyknęła brunetka, zastawiająca drzwi.
-Jesteście żałosne. Myślicie, że gdybym zniknęła z pola widzenia Olivera to jego wzrok skupiłby się na was?- zapytałam, zbliżając się do brunetki- Głupie dziewuchy- szepnęłam jej do ucha, po czym odepchnęłam ją od drzwi.
Niestety druga dziewczyna była na tyle szybka, żeby mnie zatrzymać. Złapała mnie za włosy i zaczęła ciągnąć, a na końcu popchnęła mnie na ścianę.
-Skąd w tobie tyle siły- warknęłam, osuwając się na zimne kafelki.
-Zabiję cię, głupia suko!- wrzasnęła.
Tym razem to ja byłam szybsza. Chwilę później ja szarpałam za włosy brunetkę z niewyparzonym językiem, a jej koleżaneczka mnie.
Nie miałam pojęcia co zrobić, bo wiedziałam, że mam małe szanse na wygraną. Poza tym szkoda było mi moich włosów, więc zaczęłam krzyczeć o pomoc. Nie minęła minuta, a do łazienki wpadł książę na białym koniu, ale bez konia.
-Kayla! Co wy kurwa robicie?!- wydzierał się, odciągając ode mnie swoje napalone faneczki.
-Powiedz tym dwóm, że nie tknąłbyś ich kijem, bo nie dociera- wydyszałam.
-Oh, Oliver! Od tej strony jej chyba nie znałeś- niższa dziewczyna udawała zaskoczoną i przestraszoną.
-Owszem, znałem i ma cholerną racje- przytulił mnie do siebie- Kretynki- warknął, po czym opuściliśmy lokal.
Miałam ochotę znaleźć się na odludziu i trochę ochłonąć, ale zamiast odludzia znaleźliśmy tylko ławkę ukrytą pośród drzew.
Opadłam na nią, chowając twarz w dłoniach. Nie chciałam pokazać Sykesowi, że wcale nie jestem taka super silna. Marzyłam o tym, żeby wrócił do chłopaków, a wtedy ja mogłabym się spokojnie wypłakać. Boże, byłam taka słaba i żałosna.
-Przepraszam... To dla mnie trudne i męczące- mówiłam powoli- Nie jestem silna, boję się wszystkich tych dziewczyn, które mnie nienawidzą.
-A to wszystko moja wina- objął mnie.
-Przestań- szepnęłam właściwie do siebie, ale Ollie to usłyszał.
-Nie przestanę i już nigdy cię nie zostawię. Już nikt nie zrobi ci krzywdy, rozumiesz?
-Ja... Chyba chcę do domu- łzy spływały mi po policzkach jak szalone.
_____________________________________________________
Cieszmy się wszyscy, Ania i xsempiternalx żyje wowowow. Nie wiem jak to wyszło, serio i chyba nawet nie chcę wiedzieć, gawd;; Pisanie polskich znaków jest takie męczące ehe.
Pewnie jesteście źli (uwierzcie mi ja też) właściwie to myślałam, że nic więcej już nie napiszę, ale spróbowałam. Później pisało się już jakby samo, więc może nie być to najlepszej jakości.
Jestem zbyt leniwa na pisanie opowiadań, ale jakoś mnie motywujecie. Zastanawiałam się dlaczego tyle was tu zostało. Przecież nie pisałam od kilku miesięcy D: Jesteście niesamowici! Mam nadzieję, że resztę wakacji spędzicie cudownie. Może jest ktoś z Torunia lub się tam wybiera, bo możliwe, że będę tam co jakiś czas :)
Obudziłam się w tourbusie, stwierdzając, że to chyba jakaś magia. Teleportacja?
Okropnie bolała mnie głowa, brzuch i ręce, które były zabandażowane. Po chwili zauważyłam, że Oliver siedzi obok mnie, nie wiadomo po co i dlaczego. Mimo zmieszania nie potrafiłam powstrzymać uśmiechu.
Myślałam, że to sen, ale był zbyt realistyczny. Mogłam robić co chciałam, kontrolować to, więc go dotknęłam.
To zdecydowanie nie sen.
-Jak się czujesz?
-Dobrze, poza no wiesz-spojrzałam na moje zabandażowane ręce-I poza moją psychiką.
Znów byliśmy obok siebie, nierozłączni. Do czasu.
Leżałam w łóżku cały dzień, a Oliver przynosił mi jedzenie i siedział obok mnie. Nie byłam już taka samotna, wszystko zdawało się iść w dobrym kierunku.
-Jesteś głupia- Jordan ni stąd, ni zowąd pojawił się w pokoju, przerywając ciszę.
-Zamknij się- wytknęłam język- Przepraszam was. Zacznijmy od nowa.
Czułam, że właśnie tego chciałam. Miałam nadzieję, że uda nam się wszystko poukładać i będziemy szczęśliwi na tyle, na ile możemy być.
Codziennie po przebudzeniu i przed zaśnięciem myślę o tamtym dniu. To miał być tylko koncert. Nie spodziewałam się, że wygram możliwość wyjazdu w trasę z moim ulubionym zespołem. Stwierdziłam, że raz się żyje i wzięłam ze sobą przyjaciółkę. Myślę, że to nas zniszczyło. Gdybym jej ze sobą nie zabrała pewnie miałabym do kogo wracać. Mimo tego niczego nie żałowałam. Mogłam spędzać czas z ludźmi, których uwielbiałam. Przyjaźniłam się z nimi. Zrobiłam z siebie także totalną kretynkę i prawie rozwaliłam zespół. Wiele dziewczyn mnie nienawidziło, ale to mnie napędzało. Właściwie to już nie byłam smutna, bo wiedziałam, że to zazdrość. O tak, zdecydowanie powinny mi zazdrościć.
-Jesteś mój- objęłam Olivera.
Nie widziałam jego twarzy, lecz byłam pewna, że się uśmiechnął.
Już wtedy wiedziałam, że to nie byle jakie uczucia. Po wszystkich okropnościach jakie zrobiłam oni dalej mnie lubili.
-Chodźmy coś zjeść!- krzyknął Nicholls, wpadając na Olivera- Niedaleko jest mała knajpka.
Wszyscy uznaliśmy, że to nie głupi pomysł, więc jak najszybciej doprowadziliśmy się do porządku i poszliśmy się najeść.
-Wow- powiedzieliśmy z Oliverem w tym samym czasie, na co chłopak zaśmiał się i pocałował mnie w nos.
-To nie taka byle knajpka- powiedziałam, uśmiechając się od ucha do ucha.
-Hm, ma w sobie trochę z lat 90- mruknął Matt- Wiedziałem, że wam się spodoba!
Jakie "ma w sobie trochę z lat 90"- pomyślałam. Jeszcze nigdy nie byłam w tak klimatycznej knajpce. Wystarczyło przekroczyć próg. To coś jak podróż w czasie- dwa kroki i cofasz się o jakieś 20 lat.
-Co chcesz?- Lee wyrwał mnie z zamyślenia.
-Oh, niech będzie jakieś piwo- uśmiechnęłam się- A teraz przepraszam na sekundkę- wstałam z zamiarem pójścia do toalety.
-Chcesz sprawdzić czy kible są równie "magiczne"?- zaśmiał się Nicholls.
-Coś w tym rodzaju.
Faktycznie były równie "magiczne" jak reszta lokalu, a do tego czyste i pachnące. Z głośników wydobywały się odgłosy natury, które były niesamowicie irytujące. Powinny być odprężające, prawda?
Myjąc ręce, zdałam sobie sprawę z czyjejś obecności . Spojrzałam na lustro. Dwie całkiem ładne dziewczyny stały za mną.
-Coś się stało?- zapytałam.
-Ty pytasz się czy coś się stało?- warknęła niższa- Głupia suka.
-Uhm, już rozumiem. Wyglądałyście na miłe- poprawiłam włosy i uśmiechnęłam się do nich z wyższością.
Właśnie zamierzałam wyjść, kiedy jedna z nich podstawiła mi nogę przez co prawie się przewróciłam, a druga zastawiła drzwi.
-Co jest z wami nie tak? Okej, kochacie BMTH, ale nic nie poradzę na to, że mam większe szczęście od was.
-Zamknij się! Pytasz co jest nie tak z NAMI, ale to my powinnyśmy spytać co jest nie tak z TOBĄ. Myślisz, że nie wiemy co robiłaś?
-Odczep się od nich i wracaj skąd przyszłaś!- krzyknęła brunetka, zastawiająca drzwi.
-Jesteście żałosne. Myślicie, że gdybym zniknęła z pola widzenia Olivera to jego wzrok skupiłby się na was?- zapytałam, zbliżając się do brunetki- Głupie dziewuchy- szepnęłam jej do ucha, po czym odepchnęłam ją od drzwi.
Niestety druga dziewczyna była na tyle szybka, żeby mnie zatrzymać. Złapała mnie za włosy i zaczęła ciągnąć, a na końcu popchnęła mnie na ścianę.
-Skąd w tobie tyle siły- warknęłam, osuwając się na zimne kafelki.
-Zabiję cię, głupia suko!- wrzasnęła.
Tym razem to ja byłam szybsza. Chwilę później ja szarpałam za włosy brunetkę z niewyparzonym językiem, a jej koleżaneczka mnie.
Nie miałam pojęcia co zrobić, bo wiedziałam, że mam małe szanse na wygraną. Poza tym szkoda było mi moich włosów, więc zaczęłam krzyczeć o pomoc. Nie minęła minuta, a do łazienki wpadł książę na białym koniu, ale bez konia.
-Kayla! Co wy kurwa robicie?!- wydzierał się, odciągając ode mnie swoje napalone faneczki.
-Powiedz tym dwóm, że nie tknąłbyś ich kijem, bo nie dociera- wydyszałam.
-Oh, Oliver! Od tej strony jej chyba nie znałeś- niższa dziewczyna udawała zaskoczoną i przestraszoną.
-Owszem, znałem i ma cholerną racje- przytulił mnie do siebie- Kretynki- warknął, po czym opuściliśmy lokal.
Miałam ochotę znaleźć się na odludziu i trochę ochłonąć, ale zamiast odludzia znaleźliśmy tylko ławkę ukrytą pośród drzew.
Opadłam na nią, chowając twarz w dłoniach. Nie chciałam pokazać Sykesowi, że wcale nie jestem taka super silna. Marzyłam o tym, żeby wrócił do chłopaków, a wtedy ja mogłabym się spokojnie wypłakać. Boże, byłam taka słaba i żałosna.
-Przepraszam... To dla mnie trudne i męczące- mówiłam powoli- Nie jestem silna, boję się wszystkich tych dziewczyn, które mnie nienawidzą.
-A to wszystko moja wina- objął mnie.
-Przestań- szepnęłam właściwie do siebie, ale Ollie to usłyszał.
-Nie przestanę i już nigdy cię nie zostawię. Już nikt nie zrobi ci krzywdy, rozumiesz?
-Ja... Chyba chcę do domu- łzy spływały mi po policzkach jak szalone.
_____________________________________________________
Cieszmy się wszyscy, Ania i xsempiternalx żyje wowowow. Nie wiem jak to wyszło, serio i chyba nawet nie chcę wiedzieć, gawd;; Pisanie polskich znaków jest takie męczące ehe.
Pewnie jesteście źli (uwierzcie mi ja też) właściwie to myślałam, że nic więcej już nie napiszę, ale spróbowałam. Później pisało się już jakby samo, więc może nie być to najlepszej jakości.
Jestem zbyt leniwa na pisanie opowiadań, ale jakoś mnie motywujecie. Zastanawiałam się dlaczego tyle was tu zostało. Przecież nie pisałam od kilku miesięcy D: Jesteście niesamowici! Mam nadzieję, że resztę wakacji spędzicie cudownie. Może jest ktoś z Torunia lub się tam wybiera, bo możliwe, że będę tam co jakiś czas :)
niedziela, 15 czerwca 2014
Uwaga, uwaga!
Czeeść! Wiem, że długo nie pisałam i pewnie z tego względu straciłam wielu czytelników... Jednak wiem, że zyskałam wielu nowych, którzy czekają na kolejny rozdział, KTÓRY NIEDŁUGO SIĘ POJAWI! Taak, dobrze widzicie haha. Jestem w trakcie pisania rozdziału, więc szykujcie się.
Przepraszam, że odeszłam tak nagle, ale to było naprawdę najcięższe ponad pół roku w moim życiu. Fizycznie, psychicznie i pod każdym możliwym względem. Przetrwałam- nie poddałam się i dlatego znów tu jestem. Właściwie dzięki wam... Szczególnie dzięki jednej osobie, która napisała mi na gg chyba najbardziej zajebistą wiadomość ever jeśli chodzi o to opowiadanie haha (jestem pewna, że magiczna Sara to czyta, więc dziękuję i wy również podziękujcie, jeśli czekaliście).
Nie czytałam tego opowiadania od kiedy dodałam ostatni rozdział, ponieważ zwyczajnie mi się nie podoba i nie chcę się dobijać. Mogłam napisać je lepiej, jestem tego świadoma. Nie wiem, czy będę potrafiła je dobrze zakończyć i lepiej pisać dalej, ale mój styl pisania chyba się zmienił (nie myślcie, że przez te miesiące nie pisałam żadnego opowiadania D:). Pomimo tej zmiany nie jestem pewna, czy moje pomysły odnośnie tego opowiadania będą dobre. Właściwie nie wiem jeszcze co zamierzam dalej zrobić.
Jedno jest pewne; Nie ważne jak, kiedy, za ile, jakim kosztem, ale zamierzam doprowadzić was do końca tego ff. Możecie się rozmarzyć nom hahaha.
Nie wiem ile osób będzie to czytać, ale to też jest już dla mnie nie ważne (chociaż miło by było gdyby ktoś komentował czy coś.........................)
Bądźcie ze mnie dumni i czekajcie na kolejny rozdział!
___________________________________________________
Przy okazji pozwolę sobie zaprosić Was na mojego tumblra: http://silverheroin.tumblr.com/ ;)
Przepraszam, że odeszłam tak nagle, ale to było naprawdę najcięższe ponad pół roku w moim życiu. Fizycznie, psychicznie i pod każdym możliwym względem. Przetrwałam- nie poddałam się i dlatego znów tu jestem. Właściwie dzięki wam... Szczególnie dzięki jednej osobie, która napisała mi na gg chyba najbardziej zajebistą wiadomość ever jeśli chodzi o to opowiadanie haha (jestem pewna, że magiczna Sara to czyta, więc dziękuję i wy również podziękujcie, jeśli czekaliście).
Nie czytałam tego opowiadania od kiedy dodałam ostatni rozdział, ponieważ zwyczajnie mi się nie podoba i nie chcę się dobijać. Mogłam napisać je lepiej, jestem tego świadoma. Nie wiem, czy będę potrafiła je dobrze zakończyć i lepiej pisać dalej, ale mój styl pisania chyba się zmienił (nie myślcie, że przez te miesiące nie pisałam żadnego opowiadania D:). Pomimo tej zmiany nie jestem pewna, czy moje pomysły odnośnie tego opowiadania będą dobre. Właściwie nie wiem jeszcze co zamierzam dalej zrobić.
Jedno jest pewne; Nie ważne jak, kiedy, za ile, jakim kosztem, ale zamierzam doprowadzić was do końca tego ff. Możecie się rozmarzyć nom hahaha.
Nie wiem ile osób będzie to czytać, ale to też jest już dla mnie nie ważne (chociaż miło by było gdyby ktoś komentował czy coś.........................)
Bądźcie ze mnie dumni i czekajcie na kolejny rozdział!
___________________________________________________
Przy okazji pozwolę sobie zaprosić Was na mojego tumblra: http://silverheroin.tumblr.com/ ;)
poniedziałek, 14 października 2013
Rozdział 12
*Oczami Kayli*
-Jak to nie chcesz?!
-Sam nie wiem, wybacz-mruknął i odszedł.
Czułam się tak, jakby ktoś rozerwał moje serce na tysiące małych kawałeczków i porozrzucał na tym chodniku.
Stałam z niedowierzaniem, wpatrując się w plecy Olivera.
Co ja zrobiłam. Powinnam mu wybaczyć na początku, zamiast odwalać takie cyrki. Skłóciłam wszystkich, straciłam przyjaciół. Byłam pewna tylko Jordana. Nawet Kean ze mną nie rozmawiał.
-Wszystko w porządku?
-Oh, Jordan-zdziwiłam się na jego widok-Szedłeś za mną?
-Tak... Na wszelki wypadek-westchnął-Pójdę z nim pogadać, a ty wracaj do hotelu.
Posłuchałam go i wróciłam. Oczywiście nie uszło to uwadze Nichollsa, który stał przy wejściu, rozmawiając z Lee.
Próbował mnie zatrzymać, ale nie miałam siły z nim rozmawiać. Nie potrafiłam znów spojrzeć mu w oczy. Był moim przyjacielem, ale zniszczyłam to. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Wszystko było moją winą, ale nie jego, czy kogokolwiek innego. Poza Oliverem.
-Przepraszam, Matt. Wiem, że źle zrobiłam. Zachowywałam się jak dziwka, naprawdę bardzo cię przepraszam-wpatrywałam się w bruk, powstrzymując łzy.
-Już dobrze-pogłaskał mnie po włosach- Myślałem, że już nigdy cię nie odzyskam.
-Dobrze myślałeś. Teraz wszystko będzie inne.
Nie dawałam rady dłużej tam stać, więc wróciłam do pokoju hotelowego.
Zniszczyłam wszystko. Oliver miał już dość, w sumie mu się nie dziwię. Jordan był przy mnie mimo, że tak chamsko go w to wciągnęłam, Kean nie chciał ze mną już nawet rozmawiać, Lee również. Od dawna ze mną nie rozmawiali, a Nicholls... On mnie zranił, ja jego też i chyba nic nie wróci do normalności.
Wtem ktoś zapukał do drzwi i powoli je uchylił.
-Lee?-zapytałam zdziwiona.
-Ta, chciałem ci tylko powiedzieć, że tęsknimy za tobą. Powinniście być z Oliverem razem. Zawsze i wszędzie. On był pijany, nie chciał tego.
-Wiem, ale ja wszystko spieprzyłam i on już nie chce, to koniec Lee, przepraszam.
-To nie tak, on bardzo cierpi-uśmiechnął się smutno-Ale zapewniam cię, że chce.
Po tych słowach wyszedł, a ja zostałam sama w tym przepełnionym smutkiem pokoju. Myśli kłębiły się w mojej głowie, było ich coraz więcej.
Nie wytrzymywałam ze sobą psychicznie i fizycznie. Coraz bardziej się nienawidziłam, więc w akcie desperacji sięgnęłam po coś tępego, czym mogłabym sobie zrobić krzywdę.
Na początku nie potrafiłam wbić sobie tego w skórę, ale później poszło gładko. Włożyłam w to cały swój smutek, złość, nienawiść i desperację. Po pewnym czasie nawet przestałam czuć ból, a łzy rozmazywały mi obraz.
Z mojej ręki spływała krew. Była wszędzie, otaczała mnie. Oficjalnie zostałam zrujnowana, to wszystko mnie zniszczyło. Czułam, że nie było już dla mnie ratunku.
-Kayla! Co ty wyprawiasz?!
Oliver wbiegł oszołomiony do pokoju i wziął mnie w objęcia.
-Ja... Ja mam ze sobą problemy.
Nie mogłam uwierzyć, że jest tam ze mną. Nic nie mówił, ale był. Trzymał mnie w swoich ramionach, a ja płakałam z bezsilności i szczęścia. Dotykał mnie, znów czułam jego ciepły dotyk i oddech. Słyszałam bicie jego serca, widziałam jego zaczerwienione oczy.
-Płakałeś?-zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi-Przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie, dobra? To ja spieprzyłem.
Nie miałam siły mówić, więc po prostu zamknęłam oczy i wtuliłam się w jego koszulkę.
*Oczami Olivera*
Przeze mnie moja dziewczyna sfiksowała. Co gorsze ja razem z nią.
-Jeszcze żadna dziewczyna nie zniszczyła mnie tak, jak ty-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w nos.
Tak, ukrywałem w sobie emocje. Nie chciałem, by ludzie widzieli jak cierpię, więc nie dawałem im się poznać.Tworzyłem wokół siebie solidne mury, teraz dostrzegam, że to był błąd.
Chciałbym zapomnieć o piekle, przez które ostatnio przeszliśmy, ale może tak powinno być. Może taki jest mój los, moje życie od zawsze jest piekłem.
Czasem zastanawiam się, czy nie powinienem tego zakończyć.
Właśnie dotarło do mnie, że mam dla kogo żyć, że ona mnie potrzebuje. Gdybym nie wszedł do jej pokoju, nie przestałaby.
-Możemy zacząć od nowa?
___________________________________________________________
Wiem, że znów krótki i takie tam, ale serio nie mam czasu. Mam go coraz mniej, mam coraz mniej zdrowia, psychiki i sama mam problemy.
Tak, tak typowy fanfic bo się pocięła czy coś, fajnie nie?
A tak serio to naprawdę ostatnio sobie nie radzę, więc nie wiem jak będzie z rozdziałami. Dziękuję, dobranoc.
-Jak to nie chcesz?!
-Sam nie wiem, wybacz-mruknął i odszedł.
Czułam się tak, jakby ktoś rozerwał moje serce na tysiące małych kawałeczków i porozrzucał na tym chodniku.
Stałam z niedowierzaniem, wpatrując się w plecy Olivera.
Co ja zrobiłam. Powinnam mu wybaczyć na początku, zamiast odwalać takie cyrki. Skłóciłam wszystkich, straciłam przyjaciół. Byłam pewna tylko Jordana. Nawet Kean ze mną nie rozmawiał.
-Wszystko w porządku?
-Oh, Jordan-zdziwiłam się na jego widok-Szedłeś za mną?
-Tak... Na wszelki wypadek-westchnął-Pójdę z nim pogadać, a ty wracaj do hotelu.
Posłuchałam go i wróciłam. Oczywiście nie uszło to uwadze Nichollsa, który stał przy wejściu, rozmawiając z Lee.
Próbował mnie zatrzymać, ale nie miałam siły z nim rozmawiać. Nie potrafiłam znów spojrzeć mu w oczy. Był moim przyjacielem, ale zniszczyłam to. Dopiero teraz to do mnie dotarło. Wszystko było moją winą, ale nie jego, czy kogokolwiek innego. Poza Oliverem.
-Przepraszam, Matt. Wiem, że źle zrobiłam. Zachowywałam się jak dziwka, naprawdę bardzo cię przepraszam-wpatrywałam się w bruk, powstrzymując łzy.
-Już dobrze-pogłaskał mnie po włosach- Myślałem, że już nigdy cię nie odzyskam.
-Dobrze myślałeś. Teraz wszystko będzie inne.
Nie dawałam rady dłużej tam stać, więc wróciłam do pokoju hotelowego.
Zniszczyłam wszystko. Oliver miał już dość, w sumie mu się nie dziwię. Jordan był przy mnie mimo, że tak chamsko go w to wciągnęłam, Kean nie chciał ze mną już nawet rozmawiać, Lee również. Od dawna ze mną nie rozmawiali, a Nicholls... On mnie zranił, ja jego też i chyba nic nie wróci do normalności.
Wtem ktoś zapukał do drzwi i powoli je uchylił.
-Lee?-zapytałam zdziwiona.
-Ta, chciałem ci tylko powiedzieć, że tęsknimy za tobą. Powinniście być z Oliverem razem. Zawsze i wszędzie. On był pijany, nie chciał tego.
-Wiem, ale ja wszystko spieprzyłam i on już nie chce, to koniec Lee, przepraszam.
-To nie tak, on bardzo cierpi-uśmiechnął się smutno-Ale zapewniam cię, że chce.
Po tych słowach wyszedł, a ja zostałam sama w tym przepełnionym smutkiem pokoju. Myśli kłębiły się w mojej głowie, było ich coraz więcej.
Nie wytrzymywałam ze sobą psychicznie i fizycznie. Coraz bardziej się nienawidziłam, więc w akcie desperacji sięgnęłam po coś tępego, czym mogłabym sobie zrobić krzywdę.
Na początku nie potrafiłam wbić sobie tego w skórę, ale później poszło gładko. Włożyłam w to cały swój smutek, złość, nienawiść i desperację. Po pewnym czasie nawet przestałam czuć ból, a łzy rozmazywały mi obraz.
Z mojej ręki spływała krew. Była wszędzie, otaczała mnie. Oficjalnie zostałam zrujnowana, to wszystko mnie zniszczyło. Czułam, że nie było już dla mnie ratunku.
-Kayla! Co ty wyprawiasz?!
Oliver wbiegł oszołomiony do pokoju i wziął mnie w objęcia.
-Ja... Ja mam ze sobą problemy.
Nie mogłam uwierzyć, że jest tam ze mną. Nic nie mówił, ale był. Trzymał mnie w swoich ramionach, a ja płakałam z bezsilności i szczęścia. Dotykał mnie, znów czułam jego ciepły dotyk i oddech. Słyszałam bicie jego serca, widziałam jego zaczerwienione oczy.
-Płakałeś?-zapytałam, ale nie dostałam odpowiedzi-Przepraszam.
-Nie przepraszaj mnie, dobra? To ja spieprzyłem.
Nie miałam siły mówić, więc po prostu zamknęłam oczy i wtuliłam się w jego koszulkę.
*Oczami Olivera*
Przeze mnie moja dziewczyna sfiksowała. Co gorsze ja razem z nią.
-Jeszcze żadna dziewczyna nie zniszczyła mnie tak, jak ty-uśmiechnąłem się i pocałowałem ją w nos.
Tak, ukrywałem w sobie emocje. Nie chciałem, by ludzie widzieli jak cierpię, więc nie dawałem im się poznać.Tworzyłem wokół siebie solidne mury, teraz dostrzegam, że to był błąd.
Chciałbym zapomnieć o piekle, przez które ostatnio przeszliśmy, ale może tak powinno być. Może taki jest mój los, moje życie od zawsze jest piekłem.
Czasem zastanawiam się, czy nie powinienem tego zakończyć.
Właśnie dotarło do mnie, że mam dla kogo żyć, że ona mnie potrzebuje. Gdybym nie wszedł do jej pokoju, nie przestałaby.
-Możemy zacząć od nowa?
___________________________________________________________
Wiem, że znów krótki i takie tam, ale serio nie mam czasu. Mam go coraz mniej, mam coraz mniej zdrowia, psychiki i sama mam problemy.
Tak, tak typowy fanfic bo się pocięła czy coś, fajnie nie?
A tak serio to naprawdę ostatnio sobie nie radzę, więc nie wiem jak będzie z rozdziałami. Dziękuję, dobranoc.
czwartek, 19 września 2013
Rozdział 11
Przetarłam oczy i dostrzegłam na poduszce karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam jeszcze półprzytomna.
"Jestem w jadalni na śniadaniu :) xx"
Wiedziałam, że to od Jordana bo w rogu papierka narysował małą rybkę. To było takie urocze.
Wzięłam szybko prysznic, umyłam zęby, a później podeszłam do torby wypełnionej po brzegi ubraniami. Nie miałam pojęcia co ubrać. Stałam nad porozrzucanymi ubraniami jak idiotka, rozważając różne opcje. W końcu zdecydowałam się na czarne, krótkie spodenki oraz bordową, dłuższą koszulkę z napisem "lucky". Oczywiście nie mogło zabraknąć moich ulubionych czarnych creepersów.
Radośnie wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu jadalni. Najpierw pobiegłam korytarzem w lewo, ale tam były same pokoje. Później w prawo, również pokoje. Poirytowana całą sytuacją zbiegłam na dół i jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam jadalnię. Wbiegłam szybciutko przez otwarte drzwi i z łatwością namierzyłam chłopaków.
Miło było popatrzeć na ich uśmiechnięte twarze i posłuchać ich śmiechu, byli wspaniali... Jak rodzina, nie chciałam tego zniszczyć. Może Matt miał rację.
-Cześć!- wykrzyknęłam stojąc za Jordanem-Dlaczego mnie po prostu nie obudziłeś?
-Tak słodko spałaś, że nie chciałem ci przerywać-uśmiechnął się.
Zaśmiałam się i oplotłam ręce wokół jego szyi. Czułam się tak cudownie, nawet nie wiem dlaczego, ale to było trochę dziwne uczucie. Jednak spojrzałam na Nichollsa i od razu przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Uśmiech zszedł mi z twarzy prawie natychmiast. Widziałam jak mi się przyglądał, świdrował nas wzrokiem.
-Oh, przepraszam-zdjęłam ręce z szyi i ramion Jordana-Nie chcę was zniszczyć- wypowiedziałam z naciskiem na "was" co głównie dotyczyło Matta.
-Nie chciałem tego powiedzieć, wiesz o tym.
-Miałam cię za przyjaciela!-krzyknęłam
Chyba nie miałam tam czego szukać. Wróciłam do pokoju i wyjęłam dawno zapomnianego laptopa z torby.
Weszłam na jeden z portali społecznościowych i to co zobaczyłam... Było przerażające. Mnóstwo powiadomień, oznaczeń na zdjęciach, zaproszeń do znajomych, wiadomości. A wszystko to dotyczyło Olivera. Tyle zdjęć.
Zaczęłam je przeglądać, wyglądaliśmy na szczęśliwych. W życiu nie było mnie na tylu zdjęciach, a żeby one się jeszcze od siebie jakoś szczególnie różniły.
Zaczęłam odrzucać zaproszenia do znajomych, a powiadomień ciągle przybywało. Później zobaczyłam wszystkie wyzwiska. Nie chciałam tego widzieć, ale i tak czytałam. Nie wiedzieli o mnie nic, ale w ich oczach byłam tylko głupią dziwką, która ukradła im Olliego.
-Puk puk-usłyszałam głos Jordana.
Przymknęłam szybko laptop, ale nie uszło to jego uwadze.
-Co tam przeglądasz?-spojrzał na moje ręce-Trzęsiesz się, co jest?
Popatrzyłam na jego twarz. Miał taką zmartwioną minę, że bez słowa podałam mu urządzenie.
Czytał, czytał, czytał, a ja z każdą kolejną minutą trzęsłam się jeszcze bardziej.
-Przestań, nie czytaj tego...-jęknęłam-To zbyt przytłaczające.
Wyciągnęłam z torby moją ostatnią paczkę papierosów i wyszłam zapalić. Przed hotelem stał także Oliver, który właśnie wyciągał zapalniczkę.
Stanęłam obok niego, patrząc na jego twarz. Wydawała się taka szara, zmęczona i smutna. Jakby nie spał przez ostatnie trzy noce. Taki widok powinien mnie usatysfakcjonować. Więc dlaczego zrobiło mi się smutno?
-Od kiedy palisz?-zapytałam zdziwiona.
-Eh, sam nie wiem.
Jego głos też już nie był taki sam. Był o wiele bardziej surowy, szorstki i przygnębiony.
Z każdą kolejną chwilą patrzenia na niego wydawał mi się starszy i bardziej zmęczony. Jak nie on. To już nie ten sam tętniący życiem Oliver. Dziwnie było mi z myślą, że to ja go doprowadziłam do takiego stanu. Nawet jeśli sobie zasłużył.
-Ty i Jordan...? No wiesz-machnął ręką.
-Dlaczego robią ze mnie taką dziwkę...
-Pewnie dlatego, że zachowujesz się jak dziwka-zadrwił.
Zamurowało mnie. Że co proszę?
-To ty się pieprzysz ze wszystkim co się rusza!-Naprawdę chcesz do tego znów wracać?-ziewnął, żeby pokazać, że nudzi go ta rozmowa.
-Nie, nie chcę. Tak, ja i Jordan. A tobie nic do tego.
Przydeptałam wypalonego papierosa i pobiegłam do pokoju.
Zastałam w nim Jordana pochylonego nad moim laptopem.
-O, Kayla-mruknął niepewnie-Chyba nie chcesz tego widzieć.
Bez zastanowienia podeszłam do niego. Musiałam dowiedzieć się o co chodziło. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ktoś podesłał mi zdjęcie Brooke i Chrisa. Razem. Moja przyjaciółka i mój były. Co za suka. Nie wiem o co w tym chodzi, ale jedno jest pewne. Są siebie warci.
Pokręciłam głową, chcąc odpędzić od siebie kłębiące się myśli, a laptopa położyłam na podłodze.
-Przykro mi, naprawdę...
Przybliżyłam się do niego i zaczęłam zachłannie go całować, wplatając palce w jego włosy.
-Chcesz tego tak bardzo jak ja?-szepnęłam mu do ucha.
W odpowiedzi Jordan zaczął się rozbierać, więc dołączyłam do niego.
Chcąc przejść już do sedna pozwoliłam mu w siebie wejść. Poruszał się coraz szybciej i szybciej, a głośne jęki wypełniały pokój.
Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
-Ja pierdole, Kayla?-usłyszałam głos Olivera.
-O...Oliver-zsunęłam się szybko z Jordana-Nie spodziewałam się ciebie, szczególnie tutaj-ścisnęłam mocniej kołdrę.
-Jordan-warknął-Przepraszam, nie powinienem, już mnie nie ma. Przepraszam Kayls-odetchnął i wyszedł.
Przysunęłam się do przyjaciela i oparłam głowę na jego torsie, wzdychając.
-Biegnij za nim-szepnął.
Nie rozumiałam dlaczego, przecież przed chwilą wszystko wydawało się takie wspaniałe, normalne.
-Nie powinienem... być tu z tobą-próbował jak najlepiej ubrać to w słowa- Tutaj powinien być Oliver, nie ja.
Chyba miał rację, powinnam za nim biec. Nie mogłam pozwolić mu odejść.
Wstał i zaczął się ubierać, więc zrobiłam to samo, ale dwa razy szybciej.
*Oczami Olivera*
Szedłem przed siebie, mijając innych ludzi. Jedni zwracali na mnie uwagę, drudzy nie. Na szczęście nie natknąłem się na żadnych fanów-chciałem od tego odpocząć. To co zobaczyłem trochę mnie przytłoczyło.
Wiem, że powiedziałem o kilka słów za dużo, ale poszedłem tam, żeby ją przeprosić, a zobaczyłem coś, czego nie chciałem widzieć. Nie chciałem dopuszczać do siebie myśli, że to już koniec, że ona nie jest już moja. Teraz jest Jordana, może to nawet lepiej. Ufam mu, na pewno nie zrani jej tak, jak ja.
-Stój!-usłyszałem jej głos, jakby chciała mnie jeszcze dobić.
Przyspieszyłem, ale Kayla nie dawała za wygraną. Miała to, czego chciała. Jak zwykle.
Złapała mnie za nadgarstek, zmuszając mnie, żebym się obrócił i z nią porozmawiał.
-Nie chciałam, żeby tak wyszło.
-Ja też nie chciałem-wzruszyłem ramionami, udając obojętność.
-Tak nie powinno być, wiesz o tym. Ja należę do ciebie, ty należysz do mnie. Na zawsze- szepnęłam.
Nie ważne ile kłamstwa było w tych słowach i tak zrobiło mi się cieplej.
-Kocham cię, ale to już nie ważne, bo cię zraniłem. Nazwałem cię dziwką i cholernie tego żałuję.
-To już nie ma znaczenia, moje miejsce jest przy tobie. Jestem tego pewna!-zapewniła z uśmiechem.
-Ja... Chyba tego nie chcę.
___________________________________________________________
Dość długo czekaliście, ale to przez awarię mojego komputera. Pewnie widać, że dokończyłam to praktycznie pozbawiona weny, ale chyba może być. Czyżby Kayla była pewna swoich uczuć? Hehe. Następny rozdział za tydzień, bo jestem chora i pewnie będę miała czas między leniuchowaniem, a może za dwa jak się nie będę mogła wysłowić XD. Dziękuję Wam bardzo za komentarze, wasze wsparcie. Dziękuję za to, że jesteście i czytacie. Kocham Was bardzo mocno, pamiętajcie xx
"Jestem w jadalni na śniadaniu :) xx"
Wiedziałam, że to od Jordana bo w rogu papierka narysował małą rybkę. To było takie urocze.
Wzięłam szybko prysznic, umyłam zęby, a później podeszłam do torby wypełnionej po brzegi ubraniami. Nie miałam pojęcia co ubrać. Stałam nad porozrzucanymi ubraniami jak idiotka, rozważając różne opcje. W końcu zdecydowałam się na czarne, krótkie spodenki oraz bordową, dłuższą koszulkę z napisem "lucky". Oczywiście nie mogło zabraknąć moich ulubionych czarnych creepersów.
Radośnie wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu jadalni. Najpierw pobiegłam korytarzem w lewo, ale tam były same pokoje. Później w prawo, również pokoje. Poirytowana całą sytuacją zbiegłam na dół i jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam jadalnię. Wbiegłam szybciutko przez otwarte drzwi i z łatwością namierzyłam chłopaków.
Miło było popatrzeć na ich uśmiechnięte twarze i posłuchać ich śmiechu, byli wspaniali... Jak rodzina, nie chciałam tego zniszczyć. Może Matt miał rację.
-Cześć!- wykrzyknęłam stojąc za Jordanem-Dlaczego mnie po prostu nie obudziłeś?
-Tak słodko spałaś, że nie chciałem ci przerywać-uśmiechnął się.
Zaśmiałam się i oplotłam ręce wokół jego szyi. Czułam się tak cudownie, nawet nie wiem dlaczego, ale to było trochę dziwne uczucie. Jednak spojrzałam na Nichollsa i od razu przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Uśmiech zszedł mi z twarzy prawie natychmiast. Widziałam jak mi się przyglądał, świdrował nas wzrokiem.
-Oh, przepraszam-zdjęłam ręce z szyi i ramion Jordana-Nie chcę was zniszczyć- wypowiedziałam z naciskiem na "was" co głównie dotyczyło Matta.
-Nie chciałem tego powiedzieć, wiesz o tym.
-Miałam cię za przyjaciela!-krzyknęłam
Chyba nie miałam tam czego szukać. Wróciłam do pokoju i wyjęłam dawno zapomnianego laptopa z torby.
Weszłam na jeden z portali społecznościowych i to co zobaczyłam... Było przerażające. Mnóstwo powiadomień, oznaczeń na zdjęciach, zaproszeń do znajomych, wiadomości. A wszystko to dotyczyło Olivera. Tyle zdjęć.
Zaczęłam je przeglądać, wyglądaliśmy na szczęśliwych. W życiu nie było mnie na tylu zdjęciach, a żeby one się jeszcze od siebie jakoś szczególnie różniły.
Zaczęłam odrzucać zaproszenia do znajomych, a powiadomień ciągle przybywało. Później zobaczyłam wszystkie wyzwiska. Nie chciałam tego widzieć, ale i tak czytałam. Nie wiedzieli o mnie nic, ale w ich oczach byłam tylko głupią dziwką, która ukradła im Olliego.
-Puk puk-usłyszałam głos Jordana.
Przymknęłam szybko laptop, ale nie uszło to jego uwadze.
-Co tam przeglądasz?-spojrzał na moje ręce-Trzęsiesz się, co jest?
Popatrzyłam na jego twarz. Miał taką zmartwioną minę, że bez słowa podałam mu urządzenie.
Czytał, czytał, czytał, a ja z każdą kolejną minutą trzęsłam się jeszcze bardziej.
-Przestań, nie czytaj tego...-jęknęłam-To zbyt przytłaczające.
Wyciągnęłam z torby moją ostatnią paczkę papierosów i wyszłam zapalić. Przed hotelem stał także Oliver, który właśnie wyciągał zapalniczkę.
Stanęłam obok niego, patrząc na jego twarz. Wydawała się taka szara, zmęczona i smutna. Jakby nie spał przez ostatnie trzy noce. Taki widok powinien mnie usatysfakcjonować. Więc dlaczego zrobiło mi się smutno?
-Od kiedy palisz?-zapytałam zdziwiona.
-Eh, sam nie wiem.
Jego głos też już nie był taki sam. Był o wiele bardziej surowy, szorstki i przygnębiony.
Z każdą kolejną chwilą patrzenia na niego wydawał mi się starszy i bardziej zmęczony. Jak nie on. To już nie ten sam tętniący życiem Oliver. Dziwnie było mi z myślą, że to ja go doprowadziłam do takiego stanu. Nawet jeśli sobie zasłużył.
-Ty i Jordan...? No wiesz-machnął ręką.
-Dlaczego robią ze mnie taką dziwkę...
-Pewnie dlatego, że zachowujesz się jak dziwka-zadrwił.
Zamurowało mnie. Że co proszę?
-To ty się pieprzysz ze wszystkim co się rusza!-Naprawdę chcesz do tego znów wracać?-ziewnął, żeby pokazać, że nudzi go ta rozmowa.
-Nie, nie chcę. Tak, ja i Jordan. A tobie nic do tego.
Przydeptałam wypalonego papierosa i pobiegłam do pokoju.
Zastałam w nim Jordana pochylonego nad moim laptopem.
-O, Kayla-mruknął niepewnie-Chyba nie chcesz tego widzieć.
Bez zastanowienia podeszłam do niego. Musiałam dowiedzieć się o co chodziło. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ktoś podesłał mi zdjęcie Brooke i Chrisa. Razem. Moja przyjaciółka i mój były. Co za suka. Nie wiem o co w tym chodzi, ale jedno jest pewne. Są siebie warci.
Pokręciłam głową, chcąc odpędzić od siebie kłębiące się myśli, a laptopa położyłam na podłodze.
-Przykro mi, naprawdę...
Przybliżyłam się do niego i zaczęłam zachłannie go całować, wplatając palce w jego włosy.
-Chcesz tego tak bardzo jak ja?-szepnęłam mu do ucha.
W odpowiedzi Jordan zaczął się rozbierać, więc dołączyłam do niego.
Chcąc przejść już do sedna pozwoliłam mu w siebie wejść. Poruszał się coraz szybciej i szybciej, a głośne jęki wypełniały pokój.
Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
-Ja pierdole, Kayla?-usłyszałam głos Olivera.
-O...Oliver-zsunęłam się szybko z Jordana-Nie spodziewałam się ciebie, szczególnie tutaj-ścisnęłam mocniej kołdrę.
-Jordan-warknął-Przepraszam, nie powinienem, już mnie nie ma. Przepraszam Kayls-odetchnął i wyszedł.
Przysunęłam się do przyjaciela i oparłam głowę na jego torsie, wzdychając.
-Biegnij za nim-szepnął.
Nie rozumiałam dlaczego, przecież przed chwilą wszystko wydawało się takie wspaniałe, normalne.
-Nie powinienem... być tu z tobą-próbował jak najlepiej ubrać to w słowa- Tutaj powinien być Oliver, nie ja.
Chyba miał rację, powinnam za nim biec. Nie mogłam pozwolić mu odejść.
Wstał i zaczął się ubierać, więc zrobiłam to samo, ale dwa razy szybciej.
*Oczami Olivera*
Szedłem przed siebie, mijając innych ludzi. Jedni zwracali na mnie uwagę, drudzy nie. Na szczęście nie natknąłem się na żadnych fanów-chciałem od tego odpocząć. To co zobaczyłem trochę mnie przytłoczyło.
Wiem, że powiedziałem o kilka słów za dużo, ale poszedłem tam, żeby ją przeprosić, a zobaczyłem coś, czego nie chciałem widzieć. Nie chciałem dopuszczać do siebie myśli, że to już koniec, że ona nie jest już moja. Teraz jest Jordana, może to nawet lepiej. Ufam mu, na pewno nie zrani jej tak, jak ja.
-Stój!-usłyszałem jej głos, jakby chciała mnie jeszcze dobić.
Przyspieszyłem, ale Kayla nie dawała za wygraną. Miała to, czego chciała. Jak zwykle.
Złapała mnie za nadgarstek, zmuszając mnie, żebym się obrócił i z nią porozmawiał.
-Nie chciałam, żeby tak wyszło.
-Ja też nie chciałem-wzruszyłem ramionami, udając obojętność.
-Tak nie powinno być, wiesz o tym. Ja należę do ciebie, ty należysz do mnie. Na zawsze- szepnęłam.
Nie ważne ile kłamstwa było w tych słowach i tak zrobiło mi się cieplej.
-Kocham cię, ale to już nie ważne, bo cię zraniłem. Nazwałem cię dziwką i cholernie tego żałuję.
-To już nie ma znaczenia, moje miejsce jest przy tobie. Jestem tego pewna!-zapewniła z uśmiechem.
-Ja... Chyba tego nie chcę.
___________________________________________________________
Dość długo czekaliście, ale to przez awarię mojego komputera. Pewnie widać, że dokończyłam to praktycznie pozbawiona weny, ale chyba może być. Czyżby Kayla była pewna swoich uczuć? Hehe. Następny rozdział za tydzień, bo jestem chora i pewnie będę miała czas między leniuchowaniem, a może za dwa jak się nie będę mogła wysłowić XD. Dziękuję Wam bardzo za komentarze, wasze wsparcie. Dziękuję za to, że jesteście i czytacie. Kocham Was bardzo mocno, pamiętajcie xx
sobota, 3 sierpnia 2013
Rozdział 10
-Siedzisz na moim łóżku.
Jakbym gdzieś już to słyszała... Tak, słyszałam to dokładnie w tym busie, ale nie na tym łóżku. Jestem pewna, że to nie to łóżko. Tamto było Olivera, a to... Jest kogoś innego.
Podniosłam głowę.
-Oh, Lee- zachichotałam roztargniona- Przepraszam, nie to łóżko.
-Łóżko Olivera jest tam- pokazał.
-Lee... Przecież wiesz, że nie o jego łóżko mi chodzi.
Powiedziałam, jakby to było takie oczywiste. No bo przecież było. Wiedział co się stało, widział, że nie rozmawiamy.
Kiedy... Kiedy spojrzałam na łóżko mojego chłopaka. Byłego chłopaka, szybko poprawiłam się w myślach, wszystkie wspomnienia wróciły. Spędziliśmy tam razem cudowne chwile, zbliżyliśmy się do siebie...
-Kayla, wszystko w porządku?- głos Malii wyrwał mnie z zamyślenia- Nie płacz, dlaczego płaczesz?
Dopiero wtedy zorientowałam się, że po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. Wywołane tymi okropnymi wspomnieniami.
-Tak, wszystko dobrze. Które łóżko należy do Nichollsa?- zapytałam obojętnie.
Chłopak pokazał mi to, co chciałam i przeprosił. Tłumaczył jeszcze chwilkę, że zapomniał i nie chciał mnie zasmucić. Później zbiegł na dół i jedyne co usłyszałam to coś w stylu;
-Stary, ej Matt!- tutaj już nic nie usłyszałam, jakby Lee specjalnie mówił ciszej.
-COOOOOO?! ŻARTUJESZ!- radosny okrzyk Nichollsa, ciekawe co Malia mu powiedział.
Siedziałam na jego łóżku, a pojedyncze łzy nadal spływały mi po policzkach. To nie było takie łatwe, kiedy na przeciwko stało łóżko, z którym wiązało się tyle wspomnień. Słyszałam już kroki przyjaciela, a po chwili poczułam jak siada obok mnie i obejmuje.
Nic nie mówiąc po prostu wtuliłam się w jego koszulkę. Nie poczułam tego "czegoś" co czułam jak przytulałam Olivera, ale to nie ważne. Matt był mi teraz najbliższy, wspierał mnie i starał się zrozumieć. Nie ważne, czego chciałam, on zawsze starał się mi dogodzić, żeby tylko zobaczyć uśmiech na mojej twarzy.
-Coś się stało, chcesz coś?- miał taki łagodny głos.
-Chcę tylko, żebyś tu ze mną posiedział. Możesz?
Chłopak oczywiście został i próbował odciągać myśli od wspomnień. W tym busie roiło się od wspomnień, ale powinnam wziąć się w garść.
Teraz zagramy w moją grę, teraz on będzie cierpiał.
Nastał kolejny dzień, później kolejny i kolejny, a ja zaczynałam wprowadzać mój plan w życie. Powoli... żeby nikt nie zauważył, że coś się dzieje.
Większość czasu spędzałam z Mattem, ewentualnie resztą zespołu, ale jak najdalej od Olivera. Czasem po koncertach fani zapraszali nas na imprezy, na które zazwyczaj chodziłam z kimś z bandu.
Chciałam pokazać, że za nim nie tęsknię. Rzeczywistość niestety była trochę inna, najchętniej bym go przytuliła. Jednak mimo to chciałam się na nim zemścić.
-Dziś oni idą imprezować, a dla nas przygotowałem coś innego- rzucił Nicholls.
Wszystkie oczy skierowały się prosto na mnie i Matta.
-Nas?- pisnęłam uradowana.
-Was?- zapytał rozwścieczony, a zarazem smutny Oliver.
Naprawdę byłam ciekawa co przygotował Matt, ale wcale nie musiałam długo czekać, żeby się dowiedzieć.
Matthew zawiązał mi na oczach jakiś szal, żebym nic nie widziała. Szliśmy dość długo, kilka razy prawie się przewróciłam, ale Nicholls trzymał mnie za rękę. Nie wiem, czy to co robiłam było w porządku...
Wiał lekki i przyjemny wiatr, szło się całkiem przyjemnie. Niestety nie należałam do osób cierpliwych i cały czas dopytywałam dokąd idziemy, czy to jest daleko, czy mogę zdjąć szal i tym podobne. Jak on to wytrzymywał.
-JESTEŚMY!-usłyszałam zbawienny okrzyk przyjaciela.
Szybko zrzuciłam szal. Byłam bardzo podekscytowana i ciekawa, ale to co zobaczyłam... No cóż, trochę mnie zdziwiło.
Staliśmy przed drabinką prowadzącą na górę jakiegoś budynku z czerwonej cegły.
-O co chodzi?-zapytałam nie ukrywając zdziwienia- Po cholerę mnie tu przyprowadziłeś?
-Chodź na górę.
Co? Mam wejść na górę? Po tej drabince? Spojrzałam w górę, budynek był dość wysoki... A co jeśli spadnę? Zakręciło mi się w głowie. Nie ma opcji, żebym tam weszła...
Ta, jasne. Po kilku minutach wysłuchiwania błagania Matta postanowiłam spróbować. Było trochę strasznie, ale fajnie. Wiedziałam, że nie spadnę, bo perkusista wchodził za mną. W razie czego ewentualnie spadlibyśmy oboje.
Gdy udało nam się wejść na górę rozejrzałam się. Widoki były przepiękne, niebo przepełniały migające gwiazdy. Mogłabym wpatrywać się w nie wiecznie, ale coś odciągnęło moją uwagę od tego. Mianowicie koc, świeczki i pizza. O co tu chodziło?
-To chyba nielegalne-zaśmiałam się.
-Jebać to, po prostu żyj.
W tamtym momencie byłam szczęśliwa, zapomniałam o tym co działo się w ostatnim czasie, zapomniałam o Oliverze.
Tylko my, rozgwieżdżone niebo i pizza.
Jak się okazało chwilę później nie zabrakło także alkoholu. Zaczęliśmy od wina, a skończyliśmy na wódce. Chyba.
Nie myśleliśmy o niczym, o tym całym gównie. Po prostu żyliśmy. Dlaczego tak nie może być zawsze?
-Więc dlaczego to robisz?- zapytał, kiedy opadliśmy na beton.
-Robię co?- patrzyłam w gwiazdy.
-Ranisz Olivera, zwodzisz mnie, nas wszystkich. Dlaczego w ogóle wciągasz mnie w to gówno?
-Bo cię kocham- zaśmiałam się lekko podpitym głosem.
-Nie prawda, wmawiasz to sobie. Chcesz zapomnieć, prawda?
Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy. Myślał nad czymś. Były jakby nieobecne. A co, jeśli miał rację? Może popełniam właśnie błąd... Może jeden z tych, których będę żałować do końca życia?
Przybliżyłam się do niego i złączyłam nasze wargi w pocałunku. Na początku Nicholls nie reagował, ale już po chwili nie mógł się ode mnie oderwać.
-PRZESTAŃ!-odepchnął mnie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie chcę cię stracić, dobra?
-Jasne, przepraszam.
Moje oczy wypełniły się łzami. Dlaczego nie mogę zapomnieć, dlaczego nie potrafię mu wybaczyć?
Zaszłam z drabinki najszybciej jak potrafiłam i pobiegłam przed siebie, zostawiając za sobą problemy, przeszłość i Matta. Po prostu biegłam. Po chwili znalazłam się na ulicy pełnej klubów, ludzi i świateł, które raziły mnie w oczy. Mimo wszystko biegłam. Do czasu aż na kogoś wpadłam.
-Zostaw mnie! Puszczaj ty jebany zboczeńcu!-płakałam i próbowałam wyrwać się z objęć potencjalnego zboczeńca.
-Kayla, haha- chłopak nie mógł opanować śmiechu.
Skądś znałam ten śmiech. Uniosłam głowę, żeby zobaczyć jego twarz.
-Jordan! Co ty tu robisz?-rozejrzałam się w okół- Co wy tu robicie?
-Właśnie zmienialiśmy miejscówkę- uśmiechnął się Kean.
-Nie miałaś być z Mattem?- zapytał Oliver.
-Nie twój interes-samotna łza spłynęła po moim policzku.
-Czy on... Czy ten skurwiel chciał ci coś zrobić?! Dobierał się do ciebie?!
-Uspokój się- mruknął Fish i przycisnął mnie do siebie.
W sumie chętnie poszłabym z nimi do jakiegoś klubu, ale postanowili, że wrócimy do hotelu. To chyba nie był taki zły pomysł, dawno nie czułam się tak zmęczona. Naprawdę chciałam spokoju, chciałam tylko zasnąć, czy to tak wiele? Oczywiście.
Przed wejściem do hotelu stał Matt.
-Co ty odpierdalasz?! Rujnujesz zespół, rujnujesz jego-wskazał na Olivera- rujnujesz nas!
Takie słowa z ust przyjaciela cholernie bolą.
Pobiegłam do swojego pokoju i zakluczyłam drzwi. Dlaczego nie może zacząć się znów układać.
Po chwili rozległo się głośne pukanie do drzwi. Nie dadzą mi ani chwili spokoju.
-Kimkolwiek jesteś: idź sobie!
Jednak pukanie nie ustawało. Coraz głośniej i bardziej natarczywie.
Czułam się i pewnie wyglądałam jak zombie, ale podeszłam i otworzyłam drzwi.
Jordan. Stał naprzeciwko mnie i uśmiechał się wesoło. Gdy zobaczył łzy w moich oczach od razu mnie przytulił.
-Nie chcę cię zrujnować, nie chcę zrujnować was...
-Nie zrujnujesz, tylko tu zostań.
_______________________________________________________
Tadaaam! Jest rozdział, ostatkami weny udało mi się dokończyć.
Jak podoba Wam się nowy nagłówek? *O* Ja uważam, że jest absolutnie
fantastyczny! A to dzięki komu? Dzięki mojej kochanej @shouldsaidno! ♥
A co myślicie o rozdziale? Chcieliście Rybka, bo tak bardzo go kochacie
NO TO PROSZĘ BARDZO ♥ xx
Jakbym gdzieś już to słyszała... Tak, słyszałam to dokładnie w tym busie, ale nie na tym łóżku. Jestem pewna, że to nie to łóżko. Tamto było Olivera, a to... Jest kogoś innego.
Podniosłam głowę.
-Oh, Lee- zachichotałam roztargniona- Przepraszam, nie to łóżko.
-Łóżko Olivera jest tam- pokazał.
-Lee... Przecież wiesz, że nie o jego łóżko mi chodzi.
Powiedziałam, jakby to było takie oczywiste. No bo przecież było. Wiedział co się stało, widział, że nie rozmawiamy.
Kiedy... Kiedy spojrzałam na łóżko mojego chłopaka. Byłego chłopaka, szybko poprawiłam się w myślach, wszystkie wspomnienia wróciły. Spędziliśmy tam razem cudowne chwile, zbliżyliśmy się do siebie...
-Kayla, wszystko w porządku?- głos Malii wyrwał mnie z zamyślenia- Nie płacz, dlaczego płaczesz?
Dopiero wtedy zorientowałam się, że po moich policzkach spływały pojedyncze łzy. Wywołane tymi okropnymi wspomnieniami.
-Tak, wszystko dobrze. Które łóżko należy do Nichollsa?- zapytałam obojętnie.
Chłopak pokazał mi to, co chciałam i przeprosił. Tłumaczył jeszcze chwilkę, że zapomniał i nie chciał mnie zasmucić. Później zbiegł na dół i jedyne co usłyszałam to coś w stylu;
-Stary, ej Matt!- tutaj już nic nie usłyszałam, jakby Lee specjalnie mówił ciszej.
-COOOOOO?! ŻARTUJESZ!- radosny okrzyk Nichollsa, ciekawe co Malia mu powiedział.
Siedziałam na jego łóżku, a pojedyncze łzy nadal spływały mi po policzkach. To nie było takie łatwe, kiedy na przeciwko stało łóżko, z którym wiązało się tyle wspomnień. Słyszałam już kroki przyjaciela, a po chwili poczułam jak siada obok mnie i obejmuje.
Nic nie mówiąc po prostu wtuliłam się w jego koszulkę. Nie poczułam tego "czegoś" co czułam jak przytulałam Olivera, ale to nie ważne. Matt był mi teraz najbliższy, wspierał mnie i starał się zrozumieć. Nie ważne, czego chciałam, on zawsze starał się mi dogodzić, żeby tylko zobaczyć uśmiech na mojej twarzy.
-Coś się stało, chcesz coś?- miał taki łagodny głos.
-Chcę tylko, żebyś tu ze mną posiedział. Możesz?
Chłopak oczywiście został i próbował odciągać myśli od wspomnień. W tym busie roiło się od wspomnień, ale powinnam wziąć się w garść.
Teraz zagramy w moją grę, teraz on będzie cierpiał.
Nastał kolejny dzień, później kolejny i kolejny, a ja zaczynałam wprowadzać mój plan w życie. Powoli... żeby nikt nie zauważył, że coś się dzieje.
Większość czasu spędzałam z Mattem, ewentualnie resztą zespołu, ale jak najdalej od Olivera. Czasem po koncertach fani zapraszali nas na imprezy, na które zazwyczaj chodziłam z kimś z bandu.
Chciałam pokazać, że za nim nie tęsknię. Rzeczywistość niestety była trochę inna, najchętniej bym go przytuliła. Jednak mimo to chciałam się na nim zemścić.
-Dziś oni idą imprezować, a dla nas przygotowałem coś innego- rzucił Nicholls.
Wszystkie oczy skierowały się prosto na mnie i Matta.
-Nas?- pisnęłam uradowana.
-Was?- zapytał rozwścieczony, a zarazem smutny Oliver.
Naprawdę byłam ciekawa co przygotował Matt, ale wcale nie musiałam długo czekać, żeby się dowiedzieć.
Matthew zawiązał mi na oczach jakiś szal, żebym nic nie widziała. Szliśmy dość długo, kilka razy prawie się przewróciłam, ale Nicholls trzymał mnie za rękę. Nie wiem, czy to co robiłam było w porządku...
Wiał lekki i przyjemny wiatr, szło się całkiem przyjemnie. Niestety nie należałam do osób cierpliwych i cały czas dopytywałam dokąd idziemy, czy to jest daleko, czy mogę zdjąć szal i tym podobne. Jak on to wytrzymywał.
-JESTEŚMY!-usłyszałam zbawienny okrzyk przyjaciela.
Szybko zrzuciłam szal. Byłam bardzo podekscytowana i ciekawa, ale to co zobaczyłam... No cóż, trochę mnie zdziwiło.
Staliśmy przed drabinką prowadzącą na górę jakiegoś budynku z czerwonej cegły.
-O co chodzi?-zapytałam nie ukrywając zdziwienia- Po cholerę mnie tu przyprowadziłeś?
-Chodź na górę.
Co? Mam wejść na górę? Po tej drabince? Spojrzałam w górę, budynek był dość wysoki... A co jeśli spadnę? Zakręciło mi się w głowie. Nie ma opcji, żebym tam weszła...
Ta, jasne. Po kilku minutach wysłuchiwania błagania Matta postanowiłam spróbować. Było trochę strasznie, ale fajnie. Wiedziałam, że nie spadnę, bo perkusista wchodził za mną. W razie czego ewentualnie spadlibyśmy oboje.
Gdy udało nam się wejść na górę rozejrzałam się. Widoki były przepiękne, niebo przepełniały migające gwiazdy. Mogłabym wpatrywać się w nie wiecznie, ale coś odciągnęło moją uwagę od tego. Mianowicie koc, świeczki i pizza. O co tu chodziło?
-To chyba nielegalne-zaśmiałam się.
-Jebać to, po prostu żyj.
W tamtym momencie byłam szczęśliwa, zapomniałam o tym co działo się w ostatnim czasie, zapomniałam o Oliverze.
Tylko my, rozgwieżdżone niebo i pizza.
Jak się okazało chwilę później nie zabrakło także alkoholu. Zaczęliśmy od wina, a skończyliśmy na wódce. Chyba.
Nie myśleliśmy o niczym, o tym całym gównie. Po prostu żyliśmy. Dlaczego tak nie może być zawsze?
-Więc dlaczego to robisz?- zapytał, kiedy opadliśmy na beton.
-Robię co?- patrzyłam w gwiazdy.
-Ranisz Olivera, zwodzisz mnie, nas wszystkich. Dlaczego w ogóle wciągasz mnie w to gówno?
-Bo cię kocham- zaśmiałam się lekko podpitym głosem.
-Nie prawda, wmawiasz to sobie. Chcesz zapomnieć, prawda?
Podniosłam się i spojrzałam mu w oczy. Myślał nad czymś. Były jakby nieobecne. A co, jeśli miał rację? Może popełniam właśnie błąd... Może jeden z tych, których będę żałować do końca życia?
Przybliżyłam się do niego i złączyłam nasze wargi w pocałunku. Na początku Nicholls nie reagował, ale już po chwili nie mógł się ode mnie oderwać.
-PRZESTAŃ!-odepchnął mnie, a ja uśmiechnęłam się pod nosem- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, nie chcę cię stracić, dobra?
-Jasne, przepraszam.
Moje oczy wypełniły się łzami. Dlaczego nie mogę zapomnieć, dlaczego nie potrafię mu wybaczyć?
Zaszłam z drabinki najszybciej jak potrafiłam i pobiegłam przed siebie, zostawiając za sobą problemy, przeszłość i Matta. Po prostu biegłam. Po chwili znalazłam się na ulicy pełnej klubów, ludzi i świateł, które raziły mnie w oczy. Mimo wszystko biegłam. Do czasu aż na kogoś wpadłam.
-Zostaw mnie! Puszczaj ty jebany zboczeńcu!-płakałam i próbowałam wyrwać się z objęć potencjalnego zboczeńca.
-Kayla, haha- chłopak nie mógł opanować śmiechu.
Skądś znałam ten śmiech. Uniosłam głowę, żeby zobaczyć jego twarz.
-Jordan! Co ty tu robisz?-rozejrzałam się w okół- Co wy tu robicie?
-Właśnie zmienialiśmy miejscówkę- uśmiechnął się Kean.
-Nie miałaś być z Mattem?- zapytał Oliver.
-Nie twój interes-samotna łza spłynęła po moim policzku.
-Czy on... Czy ten skurwiel chciał ci coś zrobić?! Dobierał się do ciebie?!
-Uspokój się- mruknął Fish i przycisnął mnie do siebie.
W sumie chętnie poszłabym z nimi do jakiegoś klubu, ale postanowili, że wrócimy do hotelu. To chyba nie był taki zły pomysł, dawno nie czułam się tak zmęczona. Naprawdę chciałam spokoju, chciałam tylko zasnąć, czy to tak wiele? Oczywiście.
Przed wejściem do hotelu stał Matt.
-Co ty odpierdalasz?! Rujnujesz zespół, rujnujesz jego-wskazał na Olivera- rujnujesz nas!
Takie słowa z ust przyjaciela cholernie bolą.
Pobiegłam do swojego pokoju i zakluczyłam drzwi. Dlaczego nie może zacząć się znów układać.
Po chwili rozległo się głośne pukanie do drzwi. Nie dadzą mi ani chwili spokoju.
-Kimkolwiek jesteś: idź sobie!
Jednak pukanie nie ustawało. Coraz głośniej i bardziej natarczywie.
Czułam się i pewnie wyglądałam jak zombie, ale podeszłam i otworzyłam drzwi.
Jordan. Stał naprzeciwko mnie i uśmiechał się wesoło. Gdy zobaczył łzy w moich oczach od razu mnie przytulił.
-Nie chcę cię zrujnować, nie chcę zrujnować was...
-Nie zrujnujesz, tylko tu zostań.
_______________________________________________________
Tadaaam! Jest rozdział, ostatkami weny udało mi się dokończyć.
Jak podoba Wam się nowy nagłówek? *O* Ja uważam, że jest absolutnie
fantastyczny! A to dzięki komu? Dzięki mojej kochanej @shouldsaidno! ♥
A co myślicie o rozdziale? Chcieliście Rybka, bo tak bardzo go kochacie
NO TO PROSZĘ BARDZO ♥ xx
Subskrybuj:
Posty (Atom)