niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 3

Zdążyliśmy porozmawiać i schować moje walizki do bagażnika, a mojej przyjaciółki nadal nie było.
-Dobra, czekamy ostatnie 5 minut- westchnął Matt N.
A co jeśli mnie wystawiła? Nie, ona by mi tego nie zrobiła. Gdyby zrezygnowała, dałaby mi znać. 
 No i miałam rację. Srebrny mercedes zatrzymał się przed nami, a z niego wysiadła mama Brooke, Brooke we własnej osobie i... Chris- mój chłopak. 
Cieszyłam się, ale to nie był najlepszy moment.
-Co ty tu robisz?- rzuciłam mu się w ramiona. 
-Przyjechałem się pożegnać, bo ty tego nie zrobiłaś- oplótł swoje ręce wokół mojej talii.
-Musimy jechać- mruknęłam zniecierpliwiona po czym zrobiłam krok w tył.
Chłopak przyciągnął mnie do siebie i zaczął namiętnie całować. Poddałam się, on działał na mnie jak narkotyk. Całował najlepiej ze wszystkich chłopaków, z którymi byłam. 
Mierzwiłam jego włosy, gdy przerwał mi Oliver, kładąc rękę na moim ramieniu. Bezczelność, czyż nie? Mimo to puściłam Chrisa i pożegnałam się z nim. Pewnie w tamtym momencie wyglądałam jak burak.
 Jordan wziął torby Brooke i spakował do bagażnika.
-Do zobaczenia w grudniu, kocham Cię- przytuliłam Chrisa i weszłam do busa, a za mną reszta. 
Nie mogłam uwierzyć w to, co zobaczyłam. W zasadzie spodziewałam się czegoś "wow", ale nie aż tak. Bus był dwupiętrowy. Na pierwszym piętrze znajdowała się łazienka, mała kuchnia, coś w stylu salonu i kabina kierowcy, który ciepło się do nas uśmiechał.
Na górze była sypialnia. Cztery piętrowe łóżka oraz jedno duże, które należało do mnie i do Brooke. Miałyśmy najwięcej miejsca, ale i tak za mało. Sama potrzebowałam tyle przestrzeni, a była jeszcze Brooke. No cóż, to tylko tour bus, a nie dom na kółkach. Chociaż swoją drogą, taki dom na kółkach to fajna rzecz. 
-I jak wam się podoba?- zapytał Lee. 
-Trochę mało miejsca- mruknęła niezadowolona Brooke, a ja ją szturchnęłam.
-Jest świetnie- uśmiechnęłam się do chłopaków.
Ruszyliśmy . Nie wrócę tu przez najbliższe pół roku. Dziwne, aczkolwiek miłe uczucie. Wreszcie odpocznę od niektórych osób.
Opadłam na łóżko obok przyjaciółki.
-Już jest wspaniale- szepnęłam i zamknęłam oczy. 


***
Ciemny pokój bez okien, na ścianach dziwne napisy, krew, na podłodze sznur i nóż. Mimo wszystko szłam dalej. Szłam sama, bez latarki... Chciałam znaleźć kogokolwiek. 
-B-Brooke?- wydukałam, gdy ujrzałam ciało przyjaciółki leżące na tej zimnej posadzce. 
Wyglądała jakby była martwa... i była. Zaczęłam krzyczeć i potrząsać jej ciałem. Wtem z ciemności wyłonił się Oliver z nożem w ręce. Miał zakrwawioną koszulkę i ręce. Podszedł do mnie i ukucnął obok. Nie wiem dlaczego, ale przestałam się bać. 
-"In my deathbed all I'll see it's you"- śpiewał. 
Siedziałam tam i wpatrywałam się w niego. Podniósł nóż i zapytał, czy się boję, wtedy się zatrzęsłam, ale zaprzeczyłam. Przyłożył nóż do mojego gardła, a ja przełknęłam głośno i powoli ślinę. Nie wiedziałam co robić. Bałam się, bardzo. Spojrzał na mnie i pokręcił głową, a następnie przyłożył nóż do swojego gardła.
-P-proszę... Oliver, nie rób tego- szepnęłam.
Nie posłuchał, przeciągnął nożem po swoim gardle, a krew tryskała i lała się strumieniami.

***
Poczułam coś mokrego i zimnego. Przetarłam oczy i kogo ujrzałam? Nichollsa i Sykesa z pistoletami na wodę. Byłam cała mokra. 
-Wstajemy, nie śpimy, nie śpimy!- krzyczeli.
Zerwałam się na równe nogi i rzuciłam się na nich. 
- Co wy do cholery robicie?!- darłam się wyrywając Oliverowi pistolet. Gdy wreszcie mi się udało wykorzystałam jego broń przeciwko niemu.
-Kayla! Przestań- śmiał się Ollie. 
Asgfhgedgtr on pamiętał moje imię. Przestałam oblewać go wodą.
-Pamiętasz- zawahałam- się moje imię.
-Jak mógłbym zapomnieć- posłał mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, a ja osłupiałam. 
Oczywiście wykorzystał to i rzucił się na mnie, aż wylądowaliśmy na łóżku. Teraz on trzymał pistolet. 
-I co teraz zrobisz?- zapytał wyraźnie zainteresowany.
Nie wiedziałam co robić, czułam się dość dziwnie i coraz ciężej mi się oddychało. Był dosyć ciężki. Nasze twarze dzieliły centymetry.
-Stary, ona ma chłopaka- mruknął Matt.
Chłopak szybko ze mnie zszedł i przeprosił. Wyglądał tak uroczo, kiedy był mokry.
-Uciszcie się, ja tu próbuję spać- warknęła niczym nie wzruszona Brooke. 
Postanowiliśmy zejść do reszty chłopaków. Wyglądali na trochę zdezorientowanych i rozbawionych całą tą sytuacją. Matt to zauważył i ich także oblał. Eh, znów się zaczyna. Zaczęli biegać, skakać, bić się, oblewać i Bóg wie co jeszcze. Korzystając z okazji pobiegłam do łazienki. Spojrzałam w lustro, ale chyba wolałam tego nie robić. Byłam cała rozmazana i wyglądałam okropnie. Dzięki Nicholls, dzięki Sykes. 
Usłyszałam nerwowe pukanie. Co znowu? Nie byłam w nastroju, szczególnie po takiej pobudce. 
-Kayla! To ja, Jordan, otwórz szybko!- krzyczał i uderzał w drzwi. Jako, że jestem bardzo miła i pomocna otworzyłam mu drzwi, a on wparował, jakby ktoś wystrzelił go z armaty. Spojrzałam na niego i wybuchłam śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać. Był cały mokry, brudny od ciasta i wyglądał przeuroczo. 
______________________________________________________________
Jeju, ale jestem zmęczona, ale udało się! Macie trzeci rozdział, zdradzę tylko, że 
w czwartym jest taki uroczy moment, o :) Kocham Was @oliverxscott xx
jeśli przeczytałeś/aś to proszę, zostaw komentarz :) będzie mi bardzo miło