czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 6

W tamtym momencie nie liczyło się nic prócz mnie i Sykesa. Zupełnie zapomniałam o Chrisie. Szkoda, że przypominał mi o nim sms. Nie wiem dlaczego tak mnie to dotknęło, przecież najwspanialszy chłopak jest tuż obok mnie. Byłam taka głupia. Nie wierzyłam w to co przeczytałam, ale po chwili doszło także zdjęcie. 
Łzy wypełniły moje oczy.
-Wszystko dobrze?- zapytał zatroskany.
Nie było dobrze, jak on tak mógł.
Zdradził mnie... z tą szmatą-Jessicą.
Wziął ode mnie telefon. Gdy zobaczył treść smsa i zdjęcie był równie zdumiony. 
-Nie płacz, nie możesz... Nie warto-przekonywał, ale nie potrafiłam tak.
*Oczami Olivera*
Kayla siedziała cały czas w łóżku, wychodząc czasem do łazienki. Nie jadła, więc przynosiłem jej jedzenie. Nie potrafiłem patrzeć na to, jak cierpi, ale nie byłem w stanie tego zmienić.
-We will never sleep 'cause sleep is for the weak- darłem się i wyciągałem ją spod kołdry.
Kiedy mieliśmy koncerty lub nocowaliśmy w hotelu ona siedziała w busie. Nie chciałem, żeby była sama i się smuciła, więc też nocowałem w busie. Zawsze spała na moim łóżku.
-Ile zamierzasz tu siedzieć?- kucnąłem przy łóżku.
Atmosferę psuły tylko fanki, krzyczące, żebym wyszedł, że mnie kochają i inne bzdury. 
-Idź do nich, chcę spać.
 Kocham moich fanów, przecież dzięki nim się wybiliśmy, ale w takich sytuacjach miałem ich serdecznie dość. Chciałem wyjść, pokazać im środkowe palce i wrócić do Kayli.

 Middle fingers up, if you don't give a fuck.

Wyszedłem z busa, aby porozmawiać z fankami i je uspokoić. Rozmową bym tego nie nazwał, ale dostały to czego chciały i uciszyły się. Zapanowała cisza, prawie wszyscy sobie poszli, więc wróciłem do tourbusu. Kayla śpiewała piosenkę, którą chyba sama napisała. 

And they say, she's in the class a team. Stuck in her daydream... Been this way since 18. (fragment "the a team" autorstwa Eda Sheerana) 

Miała piękny, delikatny głos. Gdy usłyszała moje kroki z szelestem schowała kartkę i przestała śpiewać. Chciała, żebym myślał, że śpi. Nie byłaby znakomitą aktorką. 
-Masz piękny głos- szepnąłem pochylając się nad nią.
Panowały egipskie ciemności, ale i tak widziałem łzy spływające po jej policzkach. 
Jak mogła płakać przez takiego idiotę, przez nic nie wartego gnojka, który ją zranił.
Następnego dnia zachowywała się jeszcze dziwniej, pojazd chyba jej się znudził.
-Kiedy się zatrzymamy?- wypytywała kierowcę dosłownie cały dzień.
Zatrzymaliśmy się dopiero po 22.
*Oczami Kayli*
-Wysiadamy!- zbawienny krzyk.
Wypełzłam spod kołdry po czym założyłam kaptur na głowę. Łzy spływały mi po policzkach.
-Wszystko w porządku?- zapytał Oliver.
Czy gdyby było "w porządku" to płakałabym teraz? No nie sądzę. Nawet nie miałam pojęcia, że tu siedzi. 
Zatrzymaliśmy się przy stacji benzynowej z kafejką i o dziwo toaletą w osobnym budyneczku. Całość wyglądała obskurnie. Budynki pokryte były białą, łuszczącą się farbą. 
Weszliśmy do środka przez automatycznie rozsuwające się drzwi. Wiecie, takie wejście smoka. Usiadłam przy stoliku w rogu, z daleka od nich. Nie miałam ochoty nic jeść, więc zamówiłam wodę dla świętego spokoju, abym nie zaschła jak kwiatek, stojący w wazoniku na stole. 
I znów poczułam się bezsilnie, a łzy napłynęły mi do oczu. Pobiegłam do toalety w osobnym budyneczku. Oparłam się o ścianę i zsunęłam na podłogę, biorąc kilka głębokich oddechów. Siedziałam tak jeszcze kilka minut do momentu, w którym poczułam się lepiej. Uspokojona poszłam usiąść na parkingu. Było duszno, a asfalt był rozgrzany. Uniosłam głowę w górę i patrzyłam na zachmurzone niebo. Cały parking oświetlała jedna latarnia, pozostałe trzy nie działały. Chwilę później na moją twarz kapnęło kilka kropelek deszczu. Mały, przyjemny deszczyk zmienił się w ulewę, która mieszała się z moimi łzami. Nawet nie zauważyłam, kiedy Oliver usiadł obok mnie i okrył mnie swoją bluzą. 
-Nie mogę patrzeć jak cierpisz-ujął moją dłoń-Ten dupek nie był ciebie wart, rozumiesz?
-Nie mów tak-łkałam.
-Jeszcze go bronisz? Gdybym miał taką dziewczynę, nigdy bym tak nie postąpił. 
Wtuliłam się w niego, aby poczuć jego ciepło. 
-Zamknij się wreszcie-mruknęłam.
-Cała się trzęsiesz, chodź. 
Wstałam z jego małą pomocą. Trzymaliśmy się za ręce, stojąc naprzeciwko siebie. 
-Obiecaj mi, że nie będziesz więcej przez niego płakać.
Przytaknęłam posłusznie, a on wplótł palce w moje włosy i przybliżył się. Nasze twarze ponownie dzieliły milimetry. Czułam jego ciepły oddech... Jego wargi były ciepłe i słodkie, przeszedł mnie dreszcz. Wydawało mi się, że ta chwila trwała tylko kilka sekund, chciałam więcej i więcej. Potrzebowałam go, cholernie. Wtedy przejrzałam na oczy. Byłam zaślepiona Chrisem, nie zwracałam uwagi na osoby, dla których naprawdę coś znaczę.
Kiedy oddaliliśmy nasze wargi szepnęłam mu do ucha "Kocham Cię".
Uśmiechnął się nonszalancko i znów połączył nasze wargi, lecz tym razem w dłuższym i bardziej namiętnym pocałunku. Byliśmy cali mokrzy, a deszcz nie przestawał padać, jednak to nie miało dla nas znaczenia. Oliver chyba stał się dla mnie kimś więcej. Tyle mi do szczęścia wystarczyło. 
Chwilę później rozległy się gwizdy i oklaski. Szczęśliwi chłopcy i mniej zadowolona Brooke przyglądali się nam i wykrzykiwali różne sprośne rzeczy. Oh, z kim ja żyję. Tylko Oliver mógł sprawić, że znów zaczęłam się uśmiechać. Tutaj rozpoczęłam kolejny rozdział swojego życia, w którym nie było miejsca dla Chrisa. 
 Obudziłam się u boku Olivera. 
-"Tell me that you need me cause I love you so much. Tell me that you love me cause I need you so much"- śpiewał fragment "Don't go".
Nie chciałam wstawać, chciałam leżeć obok niego, słuchając jak śpiewa. 
Uwielbiałam jego głos, uwielbiałam jego tatuaże, uwielbiałam jego osobowość, uwielbiałam spędzać z nim czas, uwielbiałam jego bystre spojrzenie, wszystkie chwile spędzone z nim...
-Wstawajcie gołąbeczki, jedziemy dziś na basen- pieprzył Jordan. 
Miałam ochotę mu przywalić, ale tak solidnie.  
Musieli wyciągać mnie siłą, ale udało im się. Nienawidzę ich. Poszłam po jakieś rzeczy i zobaczyłam spakowane torby mojej przyjaciółki. 
-Przepraszam, wracam do domu. Mama po mnie przyjedzie. 
Jak to wraca do domu... Czułam się jakby ktoś wbił mi nóż w plecy, miałyśmy razem spędzić wakacje, my i BMTH. Niestety nie mogłam wpłynąć na jej decyzję, zrobi co uważa za słuszne. 
Nie zawracając sobie tym więcej głowy zeszłam na śniadanie. Ten tourbus naprawdę był przestronny. 
-Dlaczego Brooke wraca do domu? Wiecie coś na ten temat?- zapytałam chłopaków.
-Nie wiemy, ale może i lepiej- odparł Lee.
Oh, jak miło. Może po części miał rację, ale to moja przyjaciółka. Nawet jeśli miała swoje humory i była czasem nie do zniesienia. 
__________________________________________________________

Tym oto sposobem pozbyłam się Brooke, yeah. Mniej osób do ogarnięcia. Miałam zamiar dopisać coś jeszcze, ale no... bywa.  
Chciałabym dedykować ten rozdział Marysi. :))) Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię poznałam, przyjeżdżaj do Bydgoszczy^^. Nie mam pojęcia kiedy będzie następny rozdział. Mam pomysły, ale czasem po prostu brakuje mi słów i tej cholernej weny. 



czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 5

Po jakże długich prośbach i błaganiach udało mi się namówić dźwiękowca, aby wyprowadził mnie z klubu. Niestety później musiałam sobie radzić sama. Rozmyślałam wiele opcji. Taksówka? Nie mam forsy. Komunikacja miejska? Nie wiedziałam czym dojechać. To może zrobię sobie spacerek? Tak bardzo mi się nie chciało, ale dużego wyboru nie miałam. 
-Pomóc w czymś?- chłopak zauważył, że intensywnie się nad czymś zastanawiałam. 
Miał ciemne włosy, chyba zielone oczy i słuchawki. Ubrany był w luźną, granatową koszulkę z nadrukiem, rurki z niskim krokiem, a na jego nogach pięknie prezentowały się vansy, których nie lubię. Wyglądał typowo, ale był przystojny.
-Zastanawiam się jak wrócić do hotelu.
-Mogę Cię zawieźć- mrugnął do mnie.
Chciałam zażartować i zapytać, czy na desce, ale to byłoby nie na miejscu. Przecież Luke (jak się później dowiedziałam tak mu na imię) oferował mi swoją pomoc. Owszem to było dość dziwne, ale wsiadłam z nim do samochodu nie przemyślawszy tego. Wiem, że to było niebezpieczne, ale raz się żyje. 
 Mijaliśmy wieżowce, kolorowe telebimy, jakiś park. Jechaliśmy w ciszy podziwiając pięknie oświetlone ulice.
-Dlaczego zaproponowałeś mi podwózkę?- zapytałam zdecydowanie zaciekawiona i zaniepokojona.
-Żebyś dała mi swój numer- uśmiechnął się nonszalancko, patrząc na drogę.
Poczułam się pewniej. Chłopak wyraźnie nic nie planował, poza tym wyglądał bardzo przyjaźnie i miał piękny uśmiech.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- nie potrafił ukryć swojego zdezorientowania. 
-To ty patrzysz się na mnie!- szybko wysunęłam wnioski- Dlatego wiesz, że patrzę się na ciebie.
Dalej jechaliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. Byliśmy prawie u celu, więc poprosiłam chłopaka o telefon, żeby wpisać mu swój numer.
-Jest w kieszeni, wyjmij go sobie- rzucił.
To było dosyć krępująca sytuacja. Prawie jakbym go macała, huh. Spokojnie, to nic takiego. Masz tylko wyciągnąć telefon. Włożyłam rękę do kieszeni i poczułam to, czego szukałam. Następnie jak najszybciej to wyciągnęłam. Uf, mam to już za sobą.
-Masz to, czego chciałeś- oddałam mu telefon i wysiadłam z samochodu. 
Już po kilku minutach znalazłam się w hotelowym pokoju. Niestety spokój nie trwał długo, bo do pokoju wparował Oliver. Zaczął wypytywać mnie o różne rzeczy. Jak się tu znalazłam, co się stało, jak się czuję.
-Luke mnie podwiózł- oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. 
-Kto to do cholery?!- wrzeszczał.
Wytłumaczyłam mu wszystko, ale on nadal krzyczał. 
-Coś ci się mogło stać! Dobrze wiesz, że mógł zrobić co tylko chciał.
-Ale nie zrobił, bo jest normalny! Pojmij to wreszcie- wykrzyczałam ostatkiem sił.
Na jego twarzy malowało się przerażenie, smutek, wściekłość i coś jakby poczucie winy. Jakby miał wyrzuty sumienia. 
Nie miałam pojęcia co robić. Stałam wpatrując się w niego. Czy ja mam go teraz przeprosić? Powinien się cieszyć, że wszystko w porządku, ale niee. On musi dramatyzować. Kiedy atmosfera trochę opadła wszyscy poszliśmy do pokoju Lee i Matta pograć w butelkę. Wieczór, a raczej noc spędziliśmy bardzo miło.
-Kręcisz Matt!- trafiło na Olivera.
Byłam bardzo ciekawa co wymyśli Nicholls. On był zdolny do wszystkiego.
-Podoba ci się...-zastanowił się spoglądając to na Brooke, to na mnie- Brooke?
-Jest ładna, ale nie znam jej aż tak dobrze- uśmiechnął się pogodnie. 
Uwielbiałam jego uśmiech, wyglądał na szczęśliwego, ale coś go trapiło. 
Ni stąd ni zowąd dowiedziałam się, że trafiło na mnie. Ironia losu?
-Pocałuj Nichollsa- rzucił pewnie Ollie.
Owszem, zamurowało mnie. Ale jeśli myślał, że sprawi mi to kłopot, to grubo się mylił.
-Jeśli tego chcesz- puściłam mu oczko.
Podeszłam do Matta, nachyliłam się i złączyłam nasze wargi. Początkowo był równie oszołomiony co ja, lecz później poszedł na całość i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Było całkiem przyjemnie, ale nam przerwali. Zadanie wykonane.
Tym razem ja kręciłam, ale z moim szczęściem znów wypadło na Olivera. Nie musiałam się długo zastanawiać.
-Przeliż się z Brooke- rzuciłam krótko.
Ledwo powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem. Jego mina w tamtym momencie była bezcenna. Zastanawiał się chwilę, ale odmówił, a jako fant dał mi swój łańcuszek.
Obudziła mnie czyjaś ręka na mojej nodze. Nie wierzę, że wszyscy tu zasnęliśmy najebani w trzy dupy. Okropnie bolała mnie głowa i chętnie bym sobie jeszcze poleżała, tylko nie tu w tym syfie, upchana wśród wszystkich na twardej i niewygodnej podłodze. Podniosłam się i po cichutku wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wyszłam się przewietrzyć. Oczywiście nie obyło się bez pytania o drogę do wyjścia. Korytarze były długie, kręte i pięknie przyozdobione. Mnóstwo schodów w dół i w górę. Nagle moim oczom ukazała się winda. Dlaczego wcześniej jej nie zauważyłam? 
Kiedy zjechałam w dół odetchnęłam z ulgą. Ten hotel to jeden, wielki labirynt. 
Moim oczom wreszcie ukazał się park. Alejki przyozdobione były pięknymi, kolorowymi kwiatami. Wiał lekki, przyjemny wietrzyk. Przechadzałam się alejkami, gdy nagle poczułam czyjeś ręce oplatające moją talię. Gwałtownie się obróciłam, aby przywalić zboczeńcowi w twarz, lecz zamiast tego stałam twarzą w twarz z Oliverem.
-Przepraszam- objął mnie.
Wyglądał tak promiennie i ciągle się uśmiechał. Wiatr rozwiewał jego perfekcyjne włosy. Słyszałam bicie jego serca.


Can you feel my heart?

-To ja przepraszam, wiem, że to było naprawdę niebezpieczne- musiałam przyznać mu rację- Miałeś mi coś powiedzieć...
Po tych słowach uśmiech zszedł mu z twarzy. Wypuścił mnie ze swoich objęć i schował ręce do kieszeni. 
-Jesteś cholernie pociągająca.
Nie potrafiłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
-Chyba jeszcze nie wytrzeźwiałeś.
-Nie ważne- odszedł ze spuszczoną głową.
 Mijały dni i noce. Zatrzymywaliśmy się w różnych hotelach, chodziliśmy na imprezy lub sami je robiliśmy.
-Nadal mam twój łańcuszek- usiadłam na łóżku obok Olivera.
-Jest twój- uśmiechnął się pod nosem.
Za bardzo się od siebie oddaliliśmy, rozmawialiśmy coraz mniej i kłóciliśmy się ze sobą. W zasadzie od pewnego czasu z nikim nie rozmawiał. Bywały wyjątki, kiedy sytuacja wymagała rozmowy.
-Jesteś piękna- patrzył mi w oczy.
Zapanowała lekko melancholijna atmosfera. Mur, który od pewnego czasu tworzył się między nami został w jednym momencie zniszczony. 
Przysunął się do mnie, po czym delikatnie odsunął dłonią włosy, które opadły mi na twarz. Wpatrywałam się w niego z zaciekawieniem, był idealny. Powoli zbliżył swoje usta do moich warg. Były takie ciepłe. Po moim ciele przeszedł dreszcz, całkiem przyjemny. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
 Później wszystko działo się zbyt szybko. 
__________________________________________________
Yeah, napisałam too! Teraz muszę odrobić zadanie z matmy i jeszcze coś.
to naprawdę świetne opowiadanie, cholernie inspirujące ♥ 
CZYTASZ, PROSZĘ SKOMENTUJ NANANA 
+ jeśli chcesz być informowany/a o rozdziałach pisz na twittera {@oliverxscott} lub na gg {943994}

czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 4

Kiedy chłopacy ucichli wyszliśmy z łazienki. Większość siedziała na kanapie. Matt N. i Lee palili, a Matt Kean grał coś na gitarze. Wreszcie się uspokoili. Jordan usiadł obok nich, a ja ruszyłam na górę do Brooke.
 W zasadzie nie wiem dlaczego to co zobaczyłam tak mnie zabolało…Siedzieli obok siebie, śmiali się, rozmawiali. Wyglądali razem uroczo. Wtedy coś we mnie pękło. Niby to tylko „rozmowa”, ale byli tacy szczęśliwi, a oczy mojej przyjaciółki mówiły same za siebie. Chyba go polubiła.
 Zrezygnowana zeszłam do kuchni i usiadłam przy blacie. Siedziałam tam i wpatrywałam się dopóki nie przyszedł Lee.
-Coś się stało?- zapytał, a do kuchni wszedł Ollie.
-Wszystko w porządku, nie martw się- odparłam i poszłam na górę wymijając Sykesa
Brooke siedziała na łóżku w piżamie i rozmawiała z kimś przez telefon. Także sięgnęłam telefon i spojrzałam na wyświetlacz. Nie miałam pojęcia, że już 21:00. Wyciągnęłam z torby piżamę i poszłam się przebrać. Wróciłam, a Brooke nadal rozmawiała przez telefon, więc usiadłam na jednym z piętrowych łóżek. Sprawiały wrażenie bardziej przytulnych i ciepłych. Cały czas zastanawiałam się dlaczego tak zasmucił mnie widok Olivera i Brooke. Może widziałam w niej konkurencje? O czym ja w ogóle myślę, konkurencje? Owszem Ollie to mój idol. Jest niesamowity, utalentowany, "idealny"? Chciałam z nim być. Która fanka nie chciałaby spędzić życia u boku swojego idola? No tak, ale prawda jest taka, że nie wiem o nim zbyt wiele. Nie wiem jaki jest rzeczywiście.
-Siedzisz na moim łóżku- z rozmyślań wyrwał mnie głos Olivera.
Oh, serio?! To musiało być jego cholerne łóżko?
-Przepraszam-odparłam i już miałam wstawać, ale mnie zatrzymał.
-Zostań, jesteś przygnębiona?- usiadł obok mnie.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Przecież nie powiem, że jestem przez niego i Brooke. To bezsensu
-Ja... po prostu tęsknię-wbiłam wzrok w kołdrę.
-Za nim?- zaczął bawić się moimi włosami.
Cholernie przyjemne uczucie. Był delikatny, jak nie on. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie. Poza niezręczną ciszą, która zapanowała w pokoju. Nawet nie zauważyłam, że Brooke wyszła.
-Ah, za Chrisem... Może-szepnęłam
-Bardzo go kochasz?
Zapytał o to z taką troską w głosie, był naprawdę niesamowity. Tylko dlaczego zadawał takie pytania? Znów nie wiedziałam co odpowiedzieć. Powinnam wiedzieć, ale tak nie było. Nadal nie byłam pewna moich uczuć. To może być kolejne zauroczenie. Poza tym wiem jaki Chris potrafi być. Może i mówią to jego byłe, ale to może być prawda. Może rzeczywiście dziewczyny szybko mu się nudzą, może ja też szybko mu się znudzę.
-Ja... -przełknęłam nerwowo ślinę- nie wiem.
Spojrzał na mnie pytającym wzrokiem, a ja spuściłam głowę i oparłam się o jego
ramię.
-In my deathbed all I’ll see is you- zaśpiewał to tak samo, z tym samym wyrazem twarzy. Jak w tym koszmarze.
-Dobranoc- wróciłam do swojego łóżka.
Nie zmrużyłam oka, bałam się, że znów przyśni mi się ten koszmar. Marzyłam, aby ranek nadszedł szybko. I nadszedł, wreszcie. Chłopcy zaczęli budzić się do życia, więc też wstałam. Wzięłam najpotrzebniejsze rzeczy i poszłam do łazienki doprowadzić się do ładu. Założyłam czarną sukienkę w białe krzyże z kołnierzykiem. Nie przepadam za sukienkami, ale ta była wyjątkiem. 

Poszłam do kuchni zrobić sobie kanapki, ale ktoś mi przeszkodził
-Kayla, muszę powiedzieć ci coś ważnego
Gwałtownie się obróciłam. Oh, Oliver. Witaj, jesteś głodny? N I E 
-Nie zrobię ci kanapek- warknęłam
-Nie o to chodzi... Słuchaj, to jest bardzo ważne- przybliżył się do mnie. Bardzo, aż za bardzo. 
Złapał kosmyk moich włosów i zatknął mi je za ucho. Lustrował mnie wzrokiem, a moje serce biło coraz szybciej. O co mu może chodzić.
Nagle do pomieszczenia wszedł Jordan, a Ollie odsunął się szybko i czym prędzej opuścił pomieszczenie. 

 Po miłym śniadaniu z bandem i Brooke poszłam na piętro busa omal nie zabijając się na schodach, z nadzieją, że dowiem się o co chodziło Sykesowi. Jednakże nic na to nie wskazywało. Chłopak siedział na łóżku z jakimiś kartkami. Podejrzewałam, że na owych kartkach zapisane były teksty piosenek. Nie myliłam się... Zaczął podśpiewywać i zatracać się w swoim świecie. Ciekawe jak wyglądał jego świat. Jego oczy wydawały się być jakby zagubione i oszołomione. Byłam coraz bardziej ciekawa tego, co chciał mi powiedzieć. Nie wytrzymałam. Usiadłam obok niego, wsłuchując się w jego nieziemski głos. Zapytałam o co chodziło i czy może mi teraz powiedzieć. Zaczęłam tego żałować, Oliver wyraźnie się zdenerwował. Odwrócił głowę w moją stronę, a na jego twarzy gościł mix emocji. Zakłopotanie, wściekłość, poddenerwowanie, troska, żal, smutek i jego tajemniczy uśmieszek. Ten chłopak jest niemożliwy, pomyślałam. 
-Wyjdź stąd- warknął- Przeszkadzasz mi, muszę przygotować się na ten cholerny koncert.
Czar prysł, miałam nadzieję. Tak bardzo złudną. Rozczarowana i wściekła wróciłam do reszty. Próbowałam udawać, że nic się nie stało, ale już nie potrafiłam. 
-Może papierosa?- Matt podsunął mi paczkę malboro pod nos. 
-Nie palę.
-To dobrze. Oliver nie lubi, gdy dziewczyna pali- Nicholls uśmiechnął się łobuzersko.
-Nie obchodzi mnie co lubi Oliver, a czego nie.
Później zapadła cisza, czasem ktoś coś powiedział, ale na tym koniec. Nie mam pojęcia ile tak siedzieliśmy, przyglądając się sobie nawzajem, ale wreszcie kierowca krzyknął, że dojechaliśmy do hotelu. Całe szczęście, miałam dość tej niezręcznej ciszy. Niestety moje szczęście nie trwało długo. Okazało się, że Brooke i ja mamy pokój obok Fish'a, Nichollsa i Sykesa.  Kean i Malia mieli pokój na końcu korytarza. Zamurowało mnie, dlaczego my musiałyśmy mieć tak blisko. Akurat teraz, kiedy nie mam zamiaru widzieć ani rozmawiać z Oliverem.
Gdy już weszłyśmy do pokoju schowałam się pod kołdrą i wyciągnęłam telefon. Brak smsów. To dosyć dziwne. 
-Co jest? Pomiędzy tobą, a Oliverem coś zaszło? -zapytała przyjaciółka.
-Mogłabym zadać to samo pytanie.
Chwilę później usłyszałam ciche "chciałabym", więc to tak? Nie wierzę, że będę rywalizować z Brooke. Ona dobrze wie jak bardzo jest dla mnie ważny. Nie poddam się, wreszcie mogę go poznać, moje marzenia mają się spełnić. Duszący zapach proszku do prania dał się we znaki i musiałam wypełznąć spod kołdry. Nadal nie jestem pewna, czy to właśnie takim uczuciem darzę Olivera. Przecież nie można się zakochać od tak, nie znając się prawie. To nie byłaby prawdziwa miłość.
-Chodźcie, idziemy na próbę- do pokoju wszedł Lee.
Nie zważając na to, że wyglądam jak Buszmen poszłam za nim. Schodziliśmy w dół do piwnicy. Schody, schody, schody i jeszcze więcej schodów. Po kilku minutach znaleźliśmy się w owym pomieszczeniu. To wszystko było niesamowite, coś takiego jak koncert, ale mniej oficjalny. Próba przeplatana była przerwami na głupawkę, którą ciągle ktoś dostawał. Zaczynając od wypowiedzenia jakiegoś idiotycznego słowa, na które wszyscy reagowali śmiechem i kończąc na bieganiu w kółko, łaskotaniu oraz odłączaniu sprzętu. Lecz to nie te zabawy czyniły tę próbę niesamowitą, a głos Jordana i Olivera. To było coś godnego uwagi, mogłabym słuchać tego w kółko. Przed wydaniem "Sempiternal" nikt nie wiedział, że Ollie potrafi tak pięknie śpiewać ludzkim głosem. 
Niedługo później pojechaliśmy do klubu, w którym miał odbyć się koncert. W owym klubie panowała raczej mroczna atmosfera. Czarne ściany, plakaty, reklamy koncertów. Bardzo podobał mi się ten "prymitywny" wystrój. Niby nie było co podziwiać, totalna prostota, lecz razem dawało świetny efekt.  Poszłam usiąść na jeszcze nie oświetlonej scenie i patrzyłam jak gromadzi się coraz więcej fanów. Przepychali się, by być jak najbliżej sceny. W pewnym momencie podeszła do mnie dziewczyna. Pogratulowała mi wygranej i porozmawiałyśmy jeszcze chwilkę.
-Chcesz dotknąć Olivera?- wiem, że to dość nietypowe pytanie, ale chcę tylko spełnić jej jedno, małe marzenie. 
Oczywiście przytaknęła i bardzo się ucieszyła.
Czym prędzej pobiegłam po Olivera, ale przekonywanie go trochę trwało. Już miałam błagać na kolanach, ale zlitował się. Wzięłam go za rękę i pociągnęłam do dziewczyny.
Ukucnął i przywitał się, a dziewczyna zaczęła płakać.
-Spokojnie mała- złapał ją za rękę.
On był taki czuły, niestety tę chwilę popsuły fanki, które nas zauważyły i z piskiem rzuciły się w naszym kierunku. Jak najszybciej wróciliśmy do reszty, ale dziewczyny nadal piszczały... okropnie głośno. Rozbolała mnie głowa, więc usiadłam pod ścianą, a po chwili dołączyła do mnie Brooke.
-Powodzenia- uśmiechnęłam się, a zespół wbiegł na scenę.
Podłoga była zimna i zapewne brudna, ale nie przeszkadzało mi to. Miałam tylko nadzieję, że głowa przestanie mnie boleć i to jak najszybciej. 
Brooke wsłuchiwała się jak zaczarowana w głos swojego "wybranka", a ja smsowałam. 

DO: CHRIS
Cześć :) Dawno się nie odzywałeś.
OD: CHRIS
Cześć kochanie. Jak tam w trasie?
DO: CHRIS
Całkiem dobrze, prawie nie ma czasu się nudzić. Oliver jest nieprzewidywalny, ale i tak go kocham.

Dopiero po wysłaniu wiadomości zdałam sobie sprawę z tego co właśnie napisałam. Niech to szlag, mam dość. Powinien wiedzieć o co mi chodziło, to mój idol. Ale odpowiedzi nie dostałam. 
Ból głowy nasilił się, więc postanowiłam dostać się do hotelu.
___________________________________________________________________

Przepraszam, że tyle czekaliście :-( I tak ucięłam kawałek tego rozdziału, ale jest dłuższy niż poprzednie. Chciałabym jeszcze podziękować za wszystkie wskazówki co do pisania.