czwartek, 19 września 2013

Rozdział 11

Przetarłam oczy i dostrzegłam na poduszce karteczkę. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam jeszcze półprzytomna. 
"Jestem w jadalni na śniadaniu :) xx" 
Wiedziałam, że to od Jordana bo w rogu papierka narysował małą rybkę. To było takie urocze.
Wzięłam szybko prysznic, umyłam zęby, a później podeszłam do torby wypełnionej po brzegi ubraniami. Nie miałam pojęcia co ubrać. Stałam nad porozrzucanymi ubraniami jak idiotka, rozważając różne opcje. W końcu zdecydowałam się na czarne, krótkie spodenki oraz bordową, dłuższą koszulkę z napisem "lucky". Oczywiście nie mogło zabraknąć moich ulubionych czarnych creepersów. 
Radośnie wybiegłam z pokoju w poszukiwaniu jadalni. Najpierw pobiegłam korytarzem w lewo, ale tam były same pokoje. Później w prawo, również pokoje. Poirytowana całą sytuacją zbiegłam na dół i jakie było moje zdziwienie, gdy zobaczyłam jadalnię. Wbiegłam szybciutko przez otwarte drzwi i z łatwością namierzyłam chłopaków. 
Miło było popatrzeć na ich uśmiechnięte twarze i posłuchać ich śmiechu, byli wspaniali... Jak rodzina, nie chciałam tego zniszczyć. Może Matt miał rację.
-Cześć!- wykrzyknęłam stojąc za Jordanem-Dlaczego mnie po prostu nie obudziłeś? 
-Tak słodko spałaś, że nie chciałem ci przerywać-uśmiechnął się.
Zaśmiałam się i oplotłam ręce wokół jego szyi. Czułam się tak cudownie, nawet nie wiem dlaczego, ale to było trochę dziwne uczucie. Jednak spojrzałam na Nichollsa i od razu przypomniał mi się wczorajszy wieczór. Uśmiech zszedł mi z twarzy prawie natychmiast. Widziałam jak mi się przyglądał, świdrował nas wzrokiem.
-Oh, przepraszam-zdjęłam ręce z szyi i ramion Jordana-Nie chcę was zniszczyć- wypowiedziałam z naciskiem na "was" co głównie dotyczyło Matta.
-Nie chciałem tego powiedzieć, wiesz o tym.
-Miałam cię za przyjaciela!-krzyknęłam
Chyba nie miałam tam czego szukać. Wróciłam do pokoju i wyjęłam dawno zapomnianego laptopa z torby. 
Weszłam na jeden z portali społecznościowych i to co zobaczyłam... Było przerażające. Mnóstwo powiadomień, oznaczeń na zdjęciach, zaproszeń do znajomych, wiadomości. A wszystko to dotyczyło Olivera. Tyle zdjęć. 
Zaczęłam je przeglądać, wyglądaliśmy na szczęśliwych. W życiu nie było mnie na tylu zdjęciach, a żeby one się jeszcze od siebie jakoś szczególnie różniły. 
Zaczęłam odrzucać zaproszenia do znajomych, a powiadomień ciągle przybywało. Później zobaczyłam wszystkie wyzwiska. Nie chciałam tego widzieć, ale i tak czytałam. Nie wiedzieli o mnie nic, ale w ich oczach byłam tylko głupią dziwką, która ukradła im Olliego. 
-Puk puk-usłyszałam głos Jordana.
Przymknęłam szybko laptop, ale nie uszło to jego uwadze.
-Co tam przeglądasz?-spojrzał na moje ręce-Trzęsiesz się, co jest? 
Popatrzyłam na jego twarz. Miał taką zmartwioną minę, że bez słowa podałam mu urządzenie.
Czytał, czytał, czytał, a ja z każdą kolejną minutą trzęsłam się jeszcze bardziej.
-Przestań, nie czytaj tego...-jęknęłam-To zbyt przytłaczające.
Wyciągnęłam z torby moją ostatnią paczkę papierosów i wyszłam zapalić. Przed hotelem stał także Oliver, który właśnie wyciągał zapalniczkę. 
Stanęłam obok niego, patrząc na jego twarz. Wydawała się taka szara, zmęczona i smutna. Jakby nie spał przez ostatnie trzy noce. Taki widok powinien mnie usatysfakcjonować. Więc dlaczego zrobiło mi się smutno? 
-Od kiedy palisz?-zapytałam zdziwiona.
-Eh, sam nie wiem. 
Jego głos też już nie był taki sam. Był o wiele bardziej surowy, szorstki i przygnębiony. 
Z każdą kolejną chwilą patrzenia na niego wydawał mi się starszy i bardziej zmęczony. Jak nie on. To już nie ten sam tętniący życiem Oliver. Dziwnie było mi z myślą, że to ja go doprowadziłam do takiego stanu. Nawet jeśli sobie zasłużył.
-Ty i Jordan...? No wiesz-machnął ręką.
-Dlaczego robią ze mnie taką dziwkę...
-Pewnie dlatego, że zachowujesz się jak dziwka-zadrwił.
Zamurowało mnie. Że co proszę? 
-To ty się pieprzysz ze wszystkim co się rusza!-Naprawdę chcesz do tego znów wracać?-ziewnął, żeby pokazać, że nudzi go ta rozmowa.
-Nie, nie chcę. Tak, ja i Jordan. A tobie nic do tego.
Przydeptałam wypalonego papierosa i pobiegłam do pokoju. 
Zastałam w nim Jordana pochylonego nad moim laptopem.
-O, Kayla-mruknął niepewnie-Chyba nie chcesz tego widzieć.
Bez zastanowienia podeszłam do niego. Musiałam dowiedzieć się o co chodziło. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ktoś podesłał mi zdjęcie Brooke i Chrisa. Razem. Moja przyjaciółka i mój były. Co za suka. Nie wiem o co w tym chodzi, ale jedno jest pewne. Są siebie warci. 
Pokręciłam głową, chcąc odpędzić od siebie kłębiące się myśli, a laptopa położyłam na podłodze.
-Przykro mi, naprawdę...
Przybliżyłam się do niego i zaczęłam zachłannie go całować, wplatając palce w jego włosy.
-Chcesz tego tak bardzo jak ja?-szepnęłam mu do ucha.
W odpowiedzi Jordan zaczął się rozbierać, więc dołączyłam do niego.
Chcąc przejść już do sedna pozwoliłam mu w siebie wejść. Poruszał się coraz szybciej i szybciej, a głośne jęki wypełniały pokój.
Nagle rozległ się dźwięk otwieranych drzwi.
-Ja pierdole, Kayla?-usłyszałam głos Olivera.
-O...Oliver-zsunęłam się szybko z Jordana-Nie spodziewałam się ciebie, szczególnie tutaj-ścisnęłam mocniej kołdrę.
-Jordan-warknął-Przepraszam, nie powinienem, już mnie nie ma. Przepraszam Kayls-odetchnął i wyszedł.
Przysunęłam się do przyjaciela i oparłam głowę na jego torsie, wzdychając.
-Biegnij za nim-szepnął.
Nie rozumiałam dlaczego, przecież przed chwilą wszystko wydawało się takie wspaniałe, normalne. 
-Nie powinienem... być tu z tobą-próbował jak najlepiej ubrać to w słowa- Tutaj powinien być Oliver, nie ja. 
Chyba miał rację, powinnam za nim biec. Nie mogłam pozwolić mu odejść.
Wstał i zaczął się ubierać, więc zrobiłam to samo, ale dwa razy szybciej. 
*Oczami Olivera*
Szedłem przed siebie, mijając innych ludzi. Jedni zwracali na mnie uwagę, drudzy nie. Na szczęście nie natknąłem się na żadnych fanów-chciałem od tego odpocząć. To co zobaczyłem trochę mnie przytłoczyło. 
Wiem, że powiedziałem o kilka słów za dużo, ale poszedłem tam, żeby ją przeprosić, a zobaczyłem coś, czego nie chciałem widzieć. Nie chciałem dopuszczać do siebie myśli, że to już koniec, że ona nie jest już moja. Teraz jest Jordana, może to nawet lepiej. Ufam mu, na pewno nie zrani jej tak, jak ja. 
-Stój!-usłyszałem jej głos, jakby chciała mnie jeszcze dobić.
Przyspieszyłem, ale Kayla nie dawała za wygraną. Miała to, czego chciała. Jak zwykle.
Złapała mnie za nadgarstek, zmuszając mnie, żebym się obrócił i z nią porozmawiał.
-Nie chciałam, żeby tak wyszło.
-Ja też nie chciałem-wzruszyłem ramionami, udając obojętność.
-Tak nie powinno być, wiesz o tym. Ja należę do ciebie, ty należysz do mnie. Na zawsze- szepnęłam.
Nie ważne ile kłamstwa było w tych słowach i tak zrobiło mi się cieplej. 
-Kocham cię, ale to już nie ważne, bo cię zraniłem. Nazwałem cię dziwką i cholernie tego żałuję. 
-To już nie ma znaczenia, moje miejsce jest przy tobie. Jestem tego pewna!-zapewniła z uśmiechem.
-Ja... Chyba tego nie chcę.
___________________________________________________________
Dość długo czekaliście, ale to przez awarię mojego komputera. Pewnie widać, że dokończyłam to praktycznie pozbawiona weny, ale chyba może być. Czyżby Kayla była pewna swoich uczuć? Hehe. Następny rozdział za tydzień, bo jestem chora i pewnie będę miała czas między leniuchowaniem, a może za dwa jak się nie będę mogła wysłowić XD. Dziękuję Wam bardzo za komentarze, wasze wsparcie. Dziękuję za to, że jesteście i czytacie. Kocham Was bardzo mocno, pamiętajcie xx