czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 5

Po jakże długich prośbach i błaganiach udało mi się namówić dźwiękowca, aby wyprowadził mnie z klubu. Niestety później musiałam sobie radzić sama. Rozmyślałam wiele opcji. Taksówka? Nie mam forsy. Komunikacja miejska? Nie wiedziałam czym dojechać. To może zrobię sobie spacerek? Tak bardzo mi się nie chciało, ale dużego wyboru nie miałam. 
-Pomóc w czymś?- chłopak zauważył, że intensywnie się nad czymś zastanawiałam. 
Miał ciemne włosy, chyba zielone oczy i słuchawki. Ubrany był w luźną, granatową koszulkę z nadrukiem, rurki z niskim krokiem, a na jego nogach pięknie prezentowały się vansy, których nie lubię. Wyglądał typowo, ale był przystojny.
-Zastanawiam się jak wrócić do hotelu.
-Mogę Cię zawieźć- mrugnął do mnie.
Chciałam zażartować i zapytać, czy na desce, ale to byłoby nie na miejscu. Przecież Luke (jak się później dowiedziałam tak mu na imię) oferował mi swoją pomoc. Owszem to było dość dziwne, ale wsiadłam z nim do samochodu nie przemyślawszy tego. Wiem, że to było niebezpieczne, ale raz się żyje. 
 Mijaliśmy wieżowce, kolorowe telebimy, jakiś park. Jechaliśmy w ciszy podziwiając pięknie oświetlone ulice.
-Dlaczego zaproponowałeś mi podwózkę?- zapytałam zdecydowanie zaciekawiona i zaniepokojona.
-Żebyś dała mi swój numer- uśmiechnął się nonszalancko, patrząc na drogę.
Poczułam się pewniej. Chłopak wyraźnie nic nie planował, poza tym wyglądał bardzo przyjaźnie i miał piękny uśmiech.
-Czemu się tak na mnie patrzysz?- nie potrafił ukryć swojego zdezorientowania. 
-To ty patrzysz się na mnie!- szybko wysunęłam wnioski- Dlatego wiesz, że patrzę się na ciebie.
Dalej jechaliśmy w ciszy, co jakiś czas spoglądając na siebie. Byliśmy prawie u celu, więc poprosiłam chłopaka o telefon, żeby wpisać mu swój numer.
-Jest w kieszeni, wyjmij go sobie- rzucił.
To było dosyć krępująca sytuacja. Prawie jakbym go macała, huh. Spokojnie, to nic takiego. Masz tylko wyciągnąć telefon. Włożyłam rękę do kieszeni i poczułam to, czego szukałam. Następnie jak najszybciej to wyciągnęłam. Uf, mam to już za sobą.
-Masz to, czego chciałeś- oddałam mu telefon i wysiadłam z samochodu. 
Już po kilku minutach znalazłam się w hotelowym pokoju. Niestety spokój nie trwał długo, bo do pokoju wparował Oliver. Zaczął wypytywać mnie o różne rzeczy. Jak się tu znalazłam, co się stało, jak się czuję.
-Luke mnie podwiózł- oznajmiłam z uśmiechem na twarzy. 
-Kto to do cholery?!- wrzeszczał.
Wytłumaczyłam mu wszystko, ale on nadal krzyczał. 
-Coś ci się mogło stać! Dobrze wiesz, że mógł zrobić co tylko chciał.
-Ale nie zrobił, bo jest normalny! Pojmij to wreszcie- wykrzyczałam ostatkiem sił.
Na jego twarzy malowało się przerażenie, smutek, wściekłość i coś jakby poczucie winy. Jakby miał wyrzuty sumienia. 
Nie miałam pojęcia co robić. Stałam wpatrując się w niego. Czy ja mam go teraz przeprosić? Powinien się cieszyć, że wszystko w porządku, ale niee. On musi dramatyzować. Kiedy atmosfera trochę opadła wszyscy poszliśmy do pokoju Lee i Matta pograć w butelkę. Wieczór, a raczej noc spędziliśmy bardzo miło.
-Kręcisz Matt!- trafiło na Olivera.
Byłam bardzo ciekawa co wymyśli Nicholls. On był zdolny do wszystkiego.
-Podoba ci się...-zastanowił się spoglądając to na Brooke, to na mnie- Brooke?
-Jest ładna, ale nie znam jej aż tak dobrze- uśmiechnął się pogodnie. 
Uwielbiałam jego uśmiech, wyglądał na szczęśliwego, ale coś go trapiło. 
Ni stąd ni zowąd dowiedziałam się, że trafiło na mnie. Ironia losu?
-Pocałuj Nichollsa- rzucił pewnie Ollie.
Owszem, zamurowało mnie. Ale jeśli myślał, że sprawi mi to kłopot, to grubo się mylił.
-Jeśli tego chcesz- puściłam mu oczko.
Podeszłam do Matta, nachyliłam się i złączyłam nasze wargi. Początkowo był równie oszołomiony co ja, lecz później poszedł na całość i przyciągnął mnie jeszcze bliżej. Było całkiem przyjemnie, ale nam przerwali. Zadanie wykonane.
Tym razem ja kręciłam, ale z moim szczęściem znów wypadło na Olivera. Nie musiałam się długo zastanawiać.
-Przeliż się z Brooke- rzuciłam krótko.
Ledwo powstrzymałam się przed wybuchnięciem śmiechem. Jego mina w tamtym momencie była bezcenna. Zastanawiał się chwilę, ale odmówił, a jako fant dał mi swój łańcuszek.
Obudziła mnie czyjaś ręka na mojej nodze. Nie wierzę, że wszyscy tu zasnęliśmy najebani w trzy dupy. Okropnie bolała mnie głowa i chętnie bym sobie jeszcze poleżała, tylko nie tu w tym syfie, upchana wśród wszystkich na twardej i niewygodnej podłodze. Podniosłam się i po cichutku wróciłam do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się i wyszłam się przewietrzyć. Oczywiście nie obyło się bez pytania o drogę do wyjścia. Korytarze były długie, kręte i pięknie przyozdobione. Mnóstwo schodów w dół i w górę. Nagle moim oczom ukazała się winda. Dlaczego wcześniej jej nie zauważyłam? 
Kiedy zjechałam w dół odetchnęłam z ulgą. Ten hotel to jeden, wielki labirynt. 
Moim oczom wreszcie ukazał się park. Alejki przyozdobione były pięknymi, kolorowymi kwiatami. Wiał lekki, przyjemny wietrzyk. Przechadzałam się alejkami, gdy nagle poczułam czyjeś ręce oplatające moją talię. Gwałtownie się obróciłam, aby przywalić zboczeńcowi w twarz, lecz zamiast tego stałam twarzą w twarz z Oliverem.
-Przepraszam- objął mnie.
Wyglądał tak promiennie i ciągle się uśmiechał. Wiatr rozwiewał jego perfekcyjne włosy. Słyszałam bicie jego serca.


Can you feel my heart?

-To ja przepraszam, wiem, że to było naprawdę niebezpieczne- musiałam przyznać mu rację- Miałeś mi coś powiedzieć...
Po tych słowach uśmiech zszedł mu z twarzy. Wypuścił mnie ze swoich objęć i schował ręce do kieszeni. 
-Jesteś cholernie pociągająca.
Nie potrafiłam się powstrzymać i wybuchłam śmiechem.
-Chyba jeszcze nie wytrzeźwiałeś.
-Nie ważne- odszedł ze spuszczoną głową.
 Mijały dni i noce. Zatrzymywaliśmy się w różnych hotelach, chodziliśmy na imprezy lub sami je robiliśmy.
-Nadal mam twój łańcuszek- usiadłam na łóżku obok Olivera.
-Jest twój- uśmiechnął się pod nosem.
Za bardzo się od siebie oddaliliśmy, rozmawialiśmy coraz mniej i kłóciliśmy się ze sobą. W zasadzie od pewnego czasu z nikim nie rozmawiał. Bywały wyjątki, kiedy sytuacja wymagała rozmowy.
-Jesteś piękna- patrzył mi w oczy.
Zapanowała lekko melancholijna atmosfera. Mur, który od pewnego czasu tworzył się między nami został w jednym momencie zniszczony. 
Przysunął się do mnie, po czym delikatnie odsunął dłonią włosy, które opadły mi na twarz. Wpatrywałam się w niego z zaciekawieniem, był idealny. Powoli zbliżył swoje usta do moich warg. Były takie ciepłe. Po moim ciele przeszedł dreszcz, całkiem przyjemny. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
 Później wszystko działo się zbyt szybko. 
__________________________________________________
Yeah, napisałam too! Teraz muszę odrobić zadanie z matmy i jeszcze coś.
to naprawdę świetne opowiadanie, cholernie inspirujące ♥ 
CZYTASZ, PROSZĘ SKOMENTUJ NANANA 
+ jeśli chcesz być informowany/a o rozdziałach pisz na twittera {@oliverxscott} lub na gg {943994}

8 komentarzy:

  1. Rozdział super jak każdy <3
    I kocham cię <3 Jeszcze nikt nie polecił nigdzie mojego opowiadanie ^^ Czuję się taka doceniona :D Serio czuję że to co robię ma jakiś sens. Xd Dobra ale koniec o mnie.
    Rozdział jest booski. Tak się wkręciłam że po sekundzie już się skończyło co mnie załamało ;c
    Masz wieelki talent.
    Pisz szybko nowy rozdział <3
    Czeeekam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, dziękuję, dziękuję! ♥ Piszesz cudownie, trzeba Cię przecież docenić no :) Dla Ciebie spróbuję napisać jeszcze szybciej hahaha ♥ x

      Usuń
  2. Swietne, kocham to opowiadanie.
    Kocham jak piszesz i w ogole asdfkjsijjahdbaldja, awww~.
    ~ Jenneylana.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda, że tak szybko zakończyłaś rozdział...
    Bardzo ciekawy i pragnę więcej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Szkoda, że tak szybko zakończyłaś ;*
    Zajebisty rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Końcówka♥ ASDFGHJKLASDFGHJKL. Kocham takie słodkie momenty♥

    OdpowiedzUsuń